Na targach IFA w Berlinie i Mobile World Congress w Barcelonie byłem już kilka razy i w tym roku zapewne scenariusz się powtórzy. W zasadzie to bardzo szybko, bo już w najbliższy czwartek wsiadam do samolotu i lecę w kierunku stolicy Katalonii. Marzy mi się jeszcze CES w Las Vegas, ale widocznie nie należę do tych „znanych blogerów”, których wielkie korporacje zabierają klasą biznesową na drugi koniec świata, lokują w najdroższych hotelach i zapraszają na wykwintne kolacje, tak zupełnie bezinteresownie. Ale nieważne czy jedziecie za pieniądze tych firm czy za swoje, nieważne czy na dwa dni czy tydzień, warto się odpowiednio przygotować do wyjazdu. Tutaj pokażę Wam, co ja zabieram na MWC 2016 i co warto wziąć ze sobą, jeśli najbliższy kierunek to targi elektroniki. 

Aaa i od razu uprzedzam, ten artykuł z lokowaniem produktu ma tyle wspólnego, co Chińska Republika Ludowa z poszanowaniem praw autorskich. Wszystkie produkty są wymienione tylko w celach informacyjnych, a ich zdjęcia dorzucone do artykułu, żeby nie było tylko samego tekstu i po prostu chętniej się czytało.

Torba czy plecak?

Pierwsze targi na jakich byłem to IFA, jak dobrze pamiętam w 2013 roku i wtedy nie miałem nic poza telefonem w ręce, portfelem w kieszeni i bluzą na plecach. Był to zupełnie przypadkowy wyjazd, więc i bez specjalnego przygotowania. Później już było trochę lepiej, bo pojawiła się na ramieniu torba, w której znajdował się najbardziej potrzebny stuff. Najwygodniejszy jest jednak plecak, który przetestowałem na zeszłorocznej imprezie w Berlinie i bez dwóch zdań zabieram ze sobą na MWC. Plecak jest praktyczniejszy i wygodniejszy, bo przeważnie nosimy go na plecach, pozostawiając obydwie ręce wolne. Więcej też do niego zmieścimy i lepiej możemy zorganizować przestrzeń na wszystkie rzeczy. W dodatku w mniejszym stopniu się męczymy, nawet jeśli w plecaku uzbiera się kilka kilogramów, bo plecy są w stanie znieść więcej niż nasz biedny bark obciążony torbą. W moim przypadku jest to plecak Dell Tek dedykowany na 15,6-calowy laptop z dwoma komorami głównymi (na laptopa i ewentualny tablet), jedną z przodu z dodatkowym organizerem i jeszcze kilkoma innymi, jak ta boczna chociażby na butelkę wody lub puszkę piwa. Do plecaka możemy też dopiąć pokrowiec ze statywem.

Plecak Dell Tek / fot. Dell
Plecak Dell Tek / fot. Dell

 

Aparat lub kamera

Skoro mamy już za sobą sprawę tego, w co wrzucimy swoje wszystkie szpargały, to nie można zapomnieć o aparacie lub kamerze albo o tym i o tym jednocześnie. To w głównej mierze zależy od tego, czym się zajmujemy, co będziemy robić na targach i oczywiście jak dużą gwiazdą jesteśmy w jutuberowym świecie. Mnie w zupełności wystarcza aparat, którego używam już od kilku lat – Nikon 1 J1. To prosty bezlusterkowiec z obiektywem NIKKOR 10-30, więc bez rewelacji. Może nie wyciągnę tak bardzo głębi, a zdjęcia nie trafią na okładkę tygodnika Moja elektronika, to aparat nadrabia szybkim, wielopunktowym Auto Focusem i niewielkim rozmiarem. Nim przeważnie robię zdjęcia i nagrywam filmy, choć często bywa tak, że wspomagam się też smartfonem. Biorąc aparat trzeba tez pamiętać o niezbędnych do niego akcesoriach, co w moim zestawie sprowadza się do etui, dodatkowego akumulatorka i oczywiście dedykowanej ładowarki.

Nikon 1 J1 / fot. Nikon
Nikon 1 J1 / fot. Nikon

Laptop

Skoro dziennikarz lub bloger to nie może zabraknąć głównego narzędzia pracy i zarządzania wszystkimi Internetami. Bo przecież na smartfonie nie wszystko jesteśmy w stanie zrobić, a wiadomo, że znacznie wygodniej i szybciej pracuje się na komputerze. Większy ekran, pełnowymiarowa klawiatura i od razu przyjemniej idzie praca z nowym artykułem. No tak, ale do pisania to sprawdzi się nawet najgorszy szrot za tysiaka z dolnej półki, więc jeśli nagrywamy, to maszyna musi być na tyle wydajna, by sprostała naszym wymaganiom i szybko wyrenderowała materiał. Pewną alternatywą może okazać się też tablet z Windowsem i dołączaną klawiaturą, taka mała hybryda, która nie dość, że dłużej wytrzyma na baterii, to jeszcze będzie mniej zajmować miejsca na konferencji. Wszystko jednak zależy od naszych preferencji i od tego, czym się zajmujemy. W związku z tym zakładam, że każdy ma swój odpowiedni sprzęt.

Dell XPS 14 L421x / fot. Dell
Dell XPS 14 L421x / fot. Dell

 

To co widzicie wyżej to mój kompan z 14-calowym ekranem, procesorem i7, 8-gigabajtowym RAM’em i jeszcze w miarę wydajną grafiką GT630m. Może potworem wydajności to to nie jest, ale daje radę jeszcze przetworzyć film w Full HD, oczywiście z wykorzystaniem technologii CUDA, co znacznie przyspiesza cały proces. Zabierając ze sobą laptopa czy tablet – standardowo – nie można zapomnieć do niego ładowarki. Torba czy etui nie jest potrzebne, bo laptop ląduje od razu w plecaku.

Statyw

Tak, to atrybut prawdziwego blogera, czy vlogera, jak kto woli i do czego profesja bardziej skłania. Na targach można spotkać mnóstwo osób z „masztami” na ramieniu czy pomiędzy nogami. Niektórzy ograniczają się do prostych konstrukcji za kilkadziesiąt złotych, a inni wykładają obok siebie sprzęt wart tyle, co samochód sąsiada z parteru, który zbierał na niego przez pół życia. Jakby jednak nie było, statyw to bardzo przydatna rzecz, głównie podczas nagrywania wideo lub tak zwanych „przebitek”. Dobrze, by miał swobodnie obracającą się głowicę i rączkę, co znacznie ułatwi przemieszczanie aparatu. I w sumie, im wyższy tym chyba lepiej, bo daje możliwość uchwycenia ujęć z lepszej perspektywy. Statyw poniżej to Manfrotto Compact Action z głowicą typu hybrid i dużym, wygodnym pokrętłem do blokowania ruchu. Maksymalna wysokość jest w zupełności wystarczająca i wynosi 155 cm. W zestawie jest też pokrowiec i „grzybek” z uniwersalnym gwintem 1/4 cala.

Manfrotto Action / fot. Manfrotto
Manfrotto Action / fot. Manfrotto

 

Listwa nazywana też przedłużaczem

A spróbujcie tylko zapomnieć tego elementu to jeszcze tego samego dnia będziecie ganiać po sklepach w poszukiwaniu nawet najprostszej listwy zasilającej za kilka euro. W hotelu przeważnie takich „luksusów” nie miałem, więc listwa była zbawieniem na konsumpcję prądu przez moje urządzenia. No, bo jakby tak wyliczyć i podłączyć wszystko na noc, by rano było gotowe do działania, to wyjdzie przynajmniej 4-5 urządzeń. Jest laptop, smartfon, zdarza się też smartwatch i ładowarka od baterii w aparacie. A jeśli jedziemy ze znajomymi – geekami? To wychodzi proste równanie, gdzie ilość urządzeń mnożymy przez znajomych. Stąd też listwa zasilająca jest niezbędna. Robi się mała rozdzielnia elektryczna, a właściciel hotelu na pewno obserwuje kilkudniowy skok rachunków za prąd.

Acar F5 / fot. X-KOM
Acar F5 / fot. X-KOM

 

Obowiązkowo Powerbank

Powerbank może w pewnym sensie uratować nam tyłek, jeśli zapomnimy spakować urządzenia, o którym wspomniałem wyżej. Warunek jest tylko jeden – musiałby być ogromny i przystosowany do ładowania różnych urządzeń jak smartfon, ale też laptop. Powerbank na tego typu targach ma jednak inne zadanie. Musi zapewnić nam energię przez cały dzień, gdy przechodzimy z hali na halę czy przemieszczamy się między konferencjami. A uwierzcie mi, szczególnie w dni dla mediów, gdy praktycznie od rana do wieczora są jakieś konferencje, nie ma czasu, by wisieć na kablu przy ścianie i być „niewolnikiem prądu”, dlatego też mobilny bank energii jest jak znalazł. Z doświadczenia wiem, że wystarczy jeden duży, pojemny powerbank niż kilka mniejszych. Pojemność zależy jednak od kilku czynników, ale do tych najważniejszych można zaliczyć to, ile urządzeń mamy przy sobie, które wymagałyby ładowania w sytuacji awaryjnej, pojemności baterii w naszym głównym smartfonie i… kolegi, który akurat wychodząc z hotelu nie weźmie swojego źródła energii.

Powerbank Samsung EB-PN915 / fot. Samsung
Powerbank Samsung EB-PN915 / fot. Samsung

 

W moim przypadku jest to powerbank od Samsunga, którego dostałem na jednej z konferencji. Mój akurat jest w wersji ze złotą małpką, a nie jednolity jak ten wyżej i dysponuje pojemnością 11300 mAh, a także napięciem 2A na wyjściu, więc smartfon ładuje całkiem szybko. Ma też chowany przewód microUSB, więc nie musimy mieć ze sobą osobnego kabla do ładowania. Można też spotkać nawet dwukrotnie pojemniejsze powerbanki, ale wraz z ilością mAh rośnie też waga i wielkość urządzenia. Te najbardziej pojemne z mobilnością i poręcznością nie mają wiele wspólnego.

Ładowarka, a nawet kilka

Wyżej przy kilku urządzeniach wspominałem zawsze o ładowarce. Nawet jak wyjeżdżamy tylko z telefonem na dwa, trzy dni to przeważnie łapiemy za ładowarkę, by w razie czego podładować. Jadąc na targi zawsze warto ze sobą zabrać kilka ładowarek, by przykładowo przez noc podładować w jednym czasie wszystkie bądź większość urządzeń. Ilość ładowarek powinna być adekwatna do ilości urządzeń, które ze sobą zabieramy. Ja przeważnie biorę dwa adaptery, ładowarkę dedykowaną do smartwatcha i akumulatora od aparatu i kilka przewodów USB.

Nośnik danych

Może to być karta pamięci, którą wykorzystamy też w aparacie, może być pendrive czy nawet dwa, ale dobrym rozwiązaniem jest po prostu jeden wystarczająco pojemny dysk przenośny. Grunt, żeby można było wrzucić sobie najpotrzebniejsze pliki czy mieć dodatkową przestrzeń na dane, jeśli dysk w laptopie od ilości materiału będzie się „kończył”. Zewnętrzny nośnik na dane sprawdzi się też w sytuacji, gdy chcemy szybko wymienić się danymi ze znajomymi. Można co prawda korzystać też z chmury i całkowicie wyzbyć się wszelkich mechanicznych pamięci, ale każdy wie, że z Internetem na targach nie zawsze jest tak kolorowo, o czym nieco niżej.

Samsung T1 / fot. Samsung
Samsung T1 / fot. Samsung

 

Internet!

No właśnie, Internet. Bez niego nie byłoby targów i w zasadzie nie byłoby po co tam jechać. W Berlinie wystarczy kupić startówkę z pakietem danych za kilka bądź kilkanaście euro (w zależności od operatora i wielkości pakietu), wrzucić do telefonu i korzystać. Ja całe targi IFA przesiedziałem na pakiecie z Lebary w Honorze 7 z dual SIM i takie rozwiązanie sprawdziło się świetnie. W Barcelonie jest trochę inaczej, bo co prawda można zdobyć starter z pakietem, ale bez rejestracji na dane tamtejszego osobnika nie będzie działać. Można co prawda próbować zarejestrować na dane hotelu, ale nie zawsze się udaje.

Jeśli jednak nie potrzebujemy Internetu zawsze przy sobie (w co szczerze wątpię), to jest kilka sposobów, by się połączyć. Przede wszystkim dostęp do sieci z szybkim wysyłaniem i pobieraniem danych mamy w centrum prasowym (Media Village) na terenie targów i praktycznie poza ograniczeniami godzinowymi otwarcia hal targowych, możemy z takiego połączenia korzystać bez żadnych obawień. Ale to nie wszystko, bo pozostaje nam jeszcze hotelowe Wi-Fi, które nie zawsze spełnia nasze wymagania (choć to zależy głównie od hotelu) i darmowe hotspoty, których jest mnóstwo na terenie całej Barcelony i działają niekiedy lepiej niż to w hotelu.

Można pomyśleć też o repeaterze Wi-Fi, który zwiększy zasięg sieci przesyłając ją dalej, choć skuteczność zastosowania takiego rozwiązania jest w głównej mierze związana z tym, czy będziemy mieć dostęp do głównego routera. Jeśli właściciel miejsca, w którym przebywamy będzie na tyle uprzejmy, by pozwolić na powielenie sygnału to jesteśmy jak w domu. Przydatnym urządzeniem w przypadku mobilnego Internetu jest mobilny router Wi-Fi, który można wrzucić do kurtki czy plecaka, podłączyć go do powerbanku i połączyć smartfon czy inne urządzenia, na których musimy mieć Internet. To rozwiązanie sprawdzi się w sytuacji, gdy nasz smartfon nie ma dual SIM.

Inne rzeczy, którą mogą nam się przydać

Pod terminem „inne rzeczy”, kryją się wszelakie akcesoria, pieszczotliwie nazywane przeze mnie duperelami, które mogą nam się przydać, ale nie muszą. Jest to przede wszystkim adapter do karty microSD, tak by można było ją wepchnąć do slotu w laptopie. Pomocny może okazać się też gadżet, który widzicie poniżej, czyli niewielki adapter USB OTG Remax, kupiony za dwie dychy na Allegro, który pozwoli nam szybko podłączyć pendrive’a do smartfonu czy tabletu. Jeśli jednak nie mamy takowej przejściówki, a pliki jakoś musimy przenosić z komputera na smartfon, przyda się dwustronny pendrive, który po jednej stronie ma klasyczne komputerowe USB, a po drugiej microUSB. Można też pomyśleć o adapterach do karty SIM, by w razie jakichś losowych sytuacji, mieć możliwość przełożenia jej w standard micro czy mini. Jest też coś takiego jak adapter do kart SD na USB, co pozwoli nam zgrać cały materiał z kart pamięci na komputer. Ja polecam MobileLite G4 od Kingstona, chyba jedyny możliwy wybór.

Remax OTG USB / fot. Remax
Remax OTG USB / fot. Remax

 

Tyle póki co przychodzi mi do głowy, choć ciągle mam wrażenie, że o czymś zapomniałem. Widocznie jeśli tak jest wszystkie inne rzeczy nie są aż tak bardzo potrzebne. Już pomijam fakt posiadania pieniędzy w odpowiedniej walucie, przepustki bądź biletu na targi, wizytówek i ewentualnie legitymacji prasowej. Mam nadzieję, że trochę pomogłem i dobrze wyposażycie się, jeśli macie w planach wyjazd na targi MWC 2016, ale też targi nie tylko związane z elektroniką użytkową.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *