Huawei mówił na konferencji, że to najszybszy smartfon z Androidem i miał w tym sporo racji.

Układ Kirin 960 z bardzo wydajną, ośmiordzeniową grafiką Mali-G71 robią swoje, żadna gra nie jest dla tej dwójki wyzwaniem, a system działa naprawdę błyskawicznie. Szybko reaguje na polecenia, nie wywala aplikacji i można śmiało na nim pracować nawet jeśli w pamięci jest kilka innych programów. Nie trzeba czekać aż coś się uruchomi, programy – szczególnie te domyślne od Huawei’a – uruchamiają się od razu, wystarczy kliknąć i jest. Ja przeważnie sprawdzam jak smartfon się zachowuje, gdy w tle Google Play aktualizuje aplikacje. Tutaj nawet w tej sytuacji nie było mowy o spowolnieniu. Co więcej, skoro już wspomniałem o sklepie Play, zaskoczyła mnie szybkość z jaką instalują się aplikacje (co zapewne jest też zasługą pamięci UFS 2.0). Po pobrano wystarczy dosłownie chwila i od razu możemy uruchomić dany program, a nie czekać i wpatrywać się w napis „Instaluje”. Poniżej możecie zerknąć na niektóre dane dotyczące pamięci i testów z AndroBench.

Ilość pamięci dla użytkownika: ok. 53 GB
Ilość wolnej pamięci RAM po wyczyszczeniu: ok. 1,9-2,1 GB
Odczyt sekwencyjny z pamięci: 555,85 MB/s
Zapis sekwencyjny do pamięci: 139,26 MB/s
Odczyt losowy z pamięci: 93,76 MB/s (24004,42 IOPS)
Zapis losowy do pamięci: 8,5 MB/s (2176,6 IOPS)

Od strony łączności, Mate’owi 9 chyba nic nie brakuje, no prawie. Jest dwuzakresowe Wi-Fi w najnowszym standardzie, jest Bluetooth 4.2, funkcje lokalizacyjne z obsługą wszystkich systemów, NFC, a nawet port podczerwieni, którym możemy przykładowo przełączać kanały w telewizorze. Niektórzy mogą być niezadowoleni, bo smartfon nie ma radia FM, więc ci, którzy rzeczywiście słuchają go na telefonie, będą musieli skorzystać z tego internetowego. Do działania każdej z tych technologii nie miałem zastrzeżeń, choć na początku (jeszcze przed aktualizacją) wariowało trochę Wi-Fi, co objawiało się problemem z wyznaczeniem pozycji czy w ogóle brakiem połączenia. Teraz, już na nowszej wersji oprogramowania jest jednak wszystko ok. Fajne jest też to, że hasło do sieci możemy wyświetlić w formie kodu QR, a funkcja Wi-Fi+ łączy siły z pakietem komórkowych i zapewnia stabilność połączenia z siecią (np. gdy pobieramy jakiś większy plik i nagle musimy wyjść co skutkuje rozłączeniem z Wi-Fi).

Huawei Mate 9 ma z tyłu czytnik linii papilarnych, który jest po prostu genialny. Jest w dobrym miejscu, tuż pod aparatem, ale najważniejsze jest to, że błyskawicznie reaguje na dotyk. Wystarczy dosłownie pacnąć w czujnik, żeby odblokować telefon, więc względem nawet Huawei P9 mamy tutaj znaczne przyspieszenie (w tym trzeba było ewidentnie przyłożyć palec do czytnika i ułamek sekundy odczekać). W Mate 9 działa to od razu i wręcz ze 100% skutecznością. Czytnikiem możemy zablokować nie tylko dostęp do telefonu, ale też do wybranych aplikacji (np. klienta bankowego). Skaner paluchów możemy też wykorzystać do przeglądania zdję, wysuwania paska powiadomień czy odbierania połączeń i do obsługi tych gestów nie musimy zapisywać odcisku palca.

Teraz słów kilka o multimedialnej stronie telefonu. Na takim ekranie przyjemnie się wszystko przegląda, ale dobrze, że nie zabrakło dobrego głośnika, a w zasadzie głośników. Jeden jest ulokowany w dolnej ramce i gra zadowalająco, znacznie lepiej niż ten w P9, bo muzyka jest głębsza i można nawet wyczuć niskie tony, ale do takiego Alcatela Idol 4 brakuje. Ciekawostką, chyba zaczerpniętą poniekąd z Huawei P9 Plus jest tryb głośników stereofonicznych (Stereo+), bo podczas korzystania z telefonu w poziomie, uaktywnia się drugi głośnik i dźwięk leci także z głośnika do rozmów nad ekranem. Trzeba jednak zauważyć, że ten nad ekranem gra zauważalnie ciszej, a gdy zwiększymy głośność prawie na maksa to słychać szumy.

Najbardziej niezrozumiałą dla mnie sprawą jest dual SIM w tym smartfonie. Bardzo chwaliłem sobie tryb aktywny w Huawei Mate 8, ale nie wiedzieć czemu, Huawei postanowił wsadzić do nowego Mate’a dual SIM w trybie Standby. Oznacza to, że obydwa numery są aktywne, ale do czasu, aż będziemy prowadzić na jednym rozmowę. Domyślam się, że może chodziło o oszczędność energii czy coś, ale patrząc na to, że jest to smartfon kierowany do biznesu, dual SIM aktywny być powinien. Trzeba też wspomnieć o tym, że mamy tutaj slot hybrydowy, więc albo dwie karty SIM, albo jedna i dodatkowa pamięć, trzeba wybierać.

Jak to jest z tym dual SIM w smartfonach?

Jest symetryczne złącze USB Type C, ale obsługujące standard prędkości USB 2.0. Szkoda, ale dobrze chociaż, że można podłączyć do niego inne nośniki i urządzenia, bo działa tryb OTG.

Bateria w serii Mate zawsze była świetna i nie inaczej jest tym razem.

Śmiało można ją zaliczyć do kluczowych zalet smartfonu. Pod obudową, mimo tego, że jest nieco smuklejsza, udało się zmieścić akumulator Li-Po o tej samej pojemności co w poprzedniku – 4000 mAh. I muszę przyznać, że jego osiągi są bardzo podobne. Smartfon spokojnie jest w stanie wytrzymać do dwoch dni działania przy takich nieco intensywniejszych zadaniach. Albo inaczej, na pewno nie trzeba się martwić o to, że na drugi dzień telefon zamiast nas obudzić do pracy to się rozładuje i wyłączy w nocy. Nie trzeba też ładować go codziennie wieczorem jak to bywa z innymi smartfonami, bo w razie czego można go podłączyć dopiero w trakcie kolejnego dnia.

U mnie wyglądało to mniej więcej tak. Odłączam Mate 9 od ładowarki około godziny 7 z minutami rano i na drugi dzień zostaje jeszcze jakieś 40%. W tym czasie cały czas włączone jest LTE, czasami Wi-Fi, jasność ekranu w trybie automatycznym, łącznie niecała godzina rozmów, kilkanaście razy sprawdzona poczta i około pół godziny z Yanosikiem i GPS. Bateria woła o trochę prądu następnego dnia. Cały jeden cykl przekłada się zatem na średnio niecałe 5 godzin na ekranie, cho rekord jaki udało mi się osiągnąć to pół godziny więcej, ale bateria była już wyhuśtana niemal do zera.

Świetne w Huawei Mate 9 jest udoskonalone szybkie ładowanie, które nazywa się SuperCharge. Mimo sporej bateria jesteśmy ją w stanie naładować do pełna w około półtorej godziny, ale największe wrażenie robiw pierwszych chwilach po podłączeniu do gniazdka. Huawei na konferencji wspomniał o 58% w pół godziny, a mnie w tym czasie udało się dobić do 52%. Wiadomo, że nie powinno się doładowywać baterii, ale jeśli gdzieś musimy szybko wyjść, to nawet kilkanaście minut szybkiego ładowania podładuje nam baterię do przyzwoitego poziomu.

 


SPIS TREŚCI:

  1. OPAKOWANIE I ZAWARTOŚĆ ZESTAWU | SPECYFIKACJA
  2. WYGLĄD I WYKONANIE | EKRAN
  3. APARAT | OPROGRAMOWANIE I FUNKCJE
  4. WYDAJNOŚĆ I MULTIMEDIA | BATERIA
  5. PODSUMOWANIE | PLUSY I MINUSY

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

7 replies on “Recenzja Huawei Mate 9. Ładny, szybki i nie taki duży jakby się wydawało”

  • Arrczi
    24 grudnia 2016 at 21:51

    „Wiadomo, że nie powinno się doładowywać baterii”
    Ciekawe stwierdzenie 🙂

    • 24 grudnia 2016 at 22:35

      W przypadku akumulatorów Li-Ion i Li-Po najważniejsze są trzy kwestie – Nie pozwolić im się rozładować do zera (a co gorsze odstawić smartfon w takim stanie na dłuższy okres), po drugie, najlepiej podłączyć smartfon do ładowarki przy 10-15% jak pojawi się pierwszy komunikat o słabej baterii (np. nie czekać aż się wyłączy) i po trzecie, nie doładowywać baterii, bo tego po prostu nie lubią, czyli podłączając smartfon do ładowarki najlepiej odłączyć go jak bateria będzie w 100% naładowana.

      • Arrczi
        24 grudnia 2016 at 23:00

        Odczuwam zmniejszenie pierwotnej długości pracy o około 20% czyli standard.

  • Norbi
    5 stycznia 2017 at 07:39

    Czegoś nie rozumiem. Mate 9 ma typ pamięci UFS 2.1, a nie 2.0. Czy może to zależy od wersji?

  • kiki
    17 lutego 2017 at 15:10

    Hej, podałeś złe wymiary w specyfikacji

    • 18 lutego 2017 at 00:00

      Dzięki, poprawione. Musiało zostać przez przypadek z poprzedniej tabelki.

  • Szymon Banaszczyk
    24 lutego 2017 at 19:47

    Jest już aktualizacja dla Mate9 MHA-L29C432B156