Przez kilka miesięcy myślałem nad nową klawiaturą, która wskoczy na miejsce mojej aktualnej i mocno wysłużonej, pamiętającej jeszcze czasy kiedy na rynku nie było iPhone’a. Do tej pory za swoisty ideał uważałem klawiaturę z podświetlanymi klawiszami, sporą ilością przycisków multimedialnych i podkładką na nadgarstki. Jak się okazało, Logitech Craft poniekąd zweryfikował moje przeświadczenia i cieszę się, że pojawiła się kiedyś możliwość jej przetestowania. Teraz wiem, że choć jest to świetny produkt to… wcale bym go nie kupił. Tutaj dowiecie się skąd u mnie taka decyzja i jakie są mocne oraz słabe strony Crafta.

Produkty Logitech znam dobrze, bo trochę już przez moje ręce się ich przewinęło. Nawet teraz pisząc ten tekst koło klawiatury leży mysz MX Master, a druga, tyle tylko, że model Triathlon schowana jest gdzieś w torbie od laptopa. Jakiś czas temu testowałem też głośniki MX Sound, które bardzo dobrze wspominam. Logitech Craft to na obecną chwilę najbardziej zaawansowana klawiatura tego producenta, nie licząc tych z serii „G” dla graczy. Jednocześnie jest też najdroższa gdzie sugerowana cena producenta wynosi 879 złotych. Mówi się, by nie patrzeć na sprzęt przez pryzmat ceny, ale w tym wypadku chyba nie ma innego wyjścia. Skoro ta klawiatura tyle kosztuje to musi być wręcz idealna, co nie? No okazuje się, że nie do końca tak jest, o czym dalej.

Zacznę klasycznie, od konstrukcji i wykonania

Tutaj Logitech stanął na wysokości zadania i stworzył produkt, który jest solidny, pewny i nie boje się użyć tego określenia, po prostu ładny. Klawiaturę wykonano z dbałością o szczegóły, wykorzystując do tego tworzywo sztuczne i trochę aluminium. To drugie możemy dostrzec na górnej listwie, ale też poczuć, gdy dotkniemy pokrętła. Ciężko jest pomylić tę klawiaturę z jakąkolwiek inną na rynku, bo ma swój unikalny design, co widać od razu, gdy się na nią spojrzy. Mocno zaokrąglone rogi, świetnie wkomponowane kółko funkcyjne czy zagłębienie w przyciskach. Wieje od niej minimalizmem i na pewno można o niej napisać, że jest charakterystyczna, choć zajęło mi kilka dni zanim przyzwyczaiłem się do tego, że leży na moim biurku. Na pewno komuś się ta informacja przyda, więc napiszę, że klawiatura ma wymiary 430 x 149 x 32 mm.

Wszystko pięknie, choć ja miałem z nią jeden problem – była za ciężka. Klawiatura bezprzewodowa, która waży prawie kilogram to niezbyt dobre połączenie. U mnie czasami jest tak, że biurko wykorzystuję do innych rzeczy – nie, nie do tych świntuchy! Wtedy łapię klawiaturę przeważnie jedną ręką i przesuwam ją w inne miejsce, gdy akurat jest niepotrzebna. Z tym modelem nie jest to aż tak komfortowe jak chociażby z Surface Keyboard od Microsoftu, ale jak to się mówi, jeśli coś ma być solidne to musi swoje ważyć. A przynajmniej tak można starać się to tłumaczyć.

Pokrętło, ach pokrętło…

Zanim przejdę stricte do klawiszy i odpowiedzi na pytanie „Jak się pisze na Crafcie?”, to chciałbym skupić uwagę na wspomnianym już pokrętle, które Logitech, nie wiedząc czemu, określa je… koroną. Jak zwał, tak zwał, mnie bardziej pasuje pokrętło. W lewym górnym rogu jest owe pokrętło, które ma sprawić, że nasza praca będzie przyjemniejsza, bardziej kreatywna i ogólnie wpłynie to na naszą produktywność. Pokrętło ma dwa tryby pracy – płynny (np. podczas zmiany głośności) i tak zwany zapadkowy (np. przełączanie aplikacji). Zależy to oczywiście od programu, na którym pracujemy i tego czy dany program w ogóle jest kompatybilny z rozwiązaniem Logitecha.

Pokrętłem możemy kręcić w obydwie strony, ale możemy też je nacisnąć lub dotknąć (czyt. „puknąć”). Obsługa funkcji we wspieranych aplikacjach wygląda podobnie i sprowadza się do kilku ruchów, które szybko jesteśmy w stanie opanować. Przykładowo, w takim Adobe Photoshop, możemy płynnie używać funkcji przybliżania/oddalania, ale też zmieniać parametry pędzli – kręcąc pokrętłem zmieniamy grubość, potem pukamy raz i zmieniamy twardość, drugi raz i ustawiamy krycie, potem pukamy jeszcze raz i przechodzimy do przepływu. W takim Microsoft Word jesteśmy w stanie zmienić wielkość czcionki, jej ułożenie czy styl dokumentu, a w środowisku Windows czy Mac możemy przełączać się między uruchomionymi aplikacjami i pulpitami czy kontrolować odtwarzanie muzyki. Oczywiście są to przykładowe scenariusze w jaki sposób można wykorzystać pokrętło, a wspieranych aplikacji jest trochę więcej. Zresztą, po zainstalowaniu Logitech Options od razu z systemu zostaną wyłuskane te aplikacje, w których możemy używać kółka. U mnie wyglądało to tak jak na poniższym screenie – wystarczyło tylko zainstalować dodatkowe profile i tyle.

Zauważyłem, że tryby przełączają się z lekkim opóźnieniem, a do tego, podczas zmiany, słychać trochę irytujące „szarpnięcie”. Niewątpliwym plusem jest natomiast to, że kółko jest niezwykle precyzyjne i już samo kręcenie nim sprawia dużo przyjemności. Wiecie, coś w stylu jak kluczyk od droższego samochodu, którym się bawimy, składając go i rozkładając, jednocześnie mając w głowie myśl, że nie możemy tak robić, bo się szybciej zepsuje. Ale i tak to robimy. Trzeba wspomnieć też o tym, że pokrętło działa tylko w aktywnej aplikacji. Przykładowo, kręcąc pokrętłem podczas używania Chrome’a będziemy przełączać otwarte karty, a nie zmienimy głośności w systemie, dopóki nie zminimalizujemy przeglądarki.

Pokrętło rzeczywiście ma spory potencjał i jest czymś nowym, ale według mnie, obecność i obsługa pokrętła w obecnej formie nie sprawia, że pracujemy efektywniej. Ja traktowałem to tylko jako dodatek czy ciekawostkę. Jest to jest. Wcale nie czułem potrzebny korzystania, mimo tego, że używam kilku aplikacji, które mają wsparcie – no może poza zmianą głośności, którą zmieniam w systemie, a nie na głośnikach. Wiadomo, być może to kwestia przyzwyczajenia, dłuższego poużywania klawiatury, przestawienia się na inny sposób kontroli niektórych funkcji.

 


SPIS TREŚCI:

  1. Wygląd, konstrukcja, wykonanie. Pokrętło i działanie
  2. Połączenie. Czy wygodnie się pisze? Podsumowanie, Plusy i Minusy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 replies on “Recenzja Logitech Craft. To co drogie, nie zawsze oznacza, że najlepsze”

  • 1 lipca 2018 at 01:51

    Niecały rok temu żona spytała się mnie co chcę na urodziny – odpowiedziałem: M720 Triathlon. Kobieta sprawdziła cenę i powiedziała, że jestem poje***y. Spojrzałem wtedy na jej Macbooka, znowu na nią i znowu na Macbooka – koniec końców myszę kupiła. Luuudzie jakie to wygodne! A ile ma funkcji! A sunie po podkładce jak Adaś po skoczni w swoich najlepszych latach!

    Peryferia Logitecha to klasa sama w sobie i akurat w tym wypadku warto dopłacić do jakości, ale jednak są pewne granice. Za taką cenę jak tutaj to oczekiwałbym co najmniej bocznych ozłoceń i prawdziwego brylantu na tej „koronie”. Do tego ta waga i ten krótki czas pracy na baterii – przecież w tym kilogramie masy można było ukryć akumulator 20Ah albo i więcej i byłoby zasilania na miesiąc z górką!

    Do tego jakbym już miał wydać taką kasę na klawiaturę to w końcu pokusiłbym się o coś mechanicznego.

    • 1 lipca 2018 at 15:12

      Ja z Triathlona jestem mega zadowolony. To ta sama mycha co jest w zestawie MK850, ale klawiatura jakoś mi nie podeszła. Mysz za to jest rewelacyjna i potwierdzam to co piszesz. Używam jej jako takiej „laptopowej” razem z Surface Pro 4 – jest zgrabna, dobrze wykonana (i matowa!), ma przyciski w (prawie) odpowiednim miejscu i po prostu jest wygodna i praktyczna 🙂