Ascend G7 jest pierwszym smartfonem od Huawei, który testu… oh, wait był kiedyś taki wynalazek jak Huawei U8500, który trafił do mnie z jednej sieci i mógł jedynie służyć jako drogi przycisk do papieru niż smartfon. W zasadzie nazywanie go smartfonem to tak, jakby nazwać McDonald restauracją. Początki zawsze są trudne i mówi się, że nie ważne jest jak się zaczyna, a jak się dąży do celu. Nie ulega wątpliwości, że Huawei robi coraz lepsze smartfony i na pewno nie ma zamiaru na tym poprzestać. To już światowa marka, która śmiało może stanąć w szranki z takimi producentami jak Samsung, LG czy Sony. Idealnym przykładem jest ich najnowszy flagowiec Huawei P8, który zagościł już w Polsce, ale też zeszłoroczny Ascend G7, który okazał się niezłym smartfonem z dużym, bo 5,5-calowym ekranem, dobrymi podzespołami i aluminiową obudową. Urządzenie trafiło do nas na testy, a teraz możemy pokazać co z nich wyszło.

Premiera w Polsce i na świecie

Huawei Ascend G7 to jeden z dwóch smartfonów Chińczyków, które miały swoją światową premierę na zeszłorocznych targach IFA w Berlinie. Oprócz 6-calowego phabletu Ascend Mate 7, który jak się później okazało, przez wiele redakcji został uznany za najlepszy smartfon od Huawei jaki kiedykolwiek powstał (głównie za sprawą świetnej baterii), pojawił się też właśnie niżej pozycjonowany, ale równie interesujący model Ascend G7. Polska premiera odbyła się bez większego echa. Smartfon po prostu stopniowo pojawiał się w kolejnych sklepach. Jego cena obecnie wynosi około 1200 złotych, a ja poniżej postaram Wam się udowodnić, że zakup „G-Siódemki” to całkiem opłacalna inwestycja.

Opakowanie i zawartość zestawu

Standardowo kilka słów o pudełku i tego, co się w nim znajduje. Krótko mogę napisać, że kartonik jest genialny w swojej prostocie. Białe pudełko otwierane od góry, bez żadnej grafiki czy specyfikacji. Możemy jedynie dostrzec nazwę sprzętu i logo producenta, które zostały pociągnięte złotą, lekko błyszczącą farbą. Kiedy zajrzymy do środka widzimy podobny minimalizm jak z zewnątrz. Może nie jest to styl jak w przypadku pakowania Google Glass, ale wszystkie elementy w pudełku mają swoje miejsce. A skoro przy nich jesteśmy to trzeba zaznaczyć, że w opakowaniu znajdziemy coś więcej niż tylko zupełne minimum.

Standardowo pod smartfonem znajdziemy modułową ładowarkę, która składa się z adaptera sieciowego o mocy 5W (5V i 1A) i typowego przewodu USB – microUSB, sygnowanego logo producenta. Obok zestawu do ładowania są też stereofoniczne słuchawki, które swoją drogą przypominają mi zestaw, jaki był dołączany parę lat temu do niektórych odtwarzaczy mp3 od Creative’a. Jest też instrukcja obsługi w języku polskim zapakowana w osobne pudełko, w którym znalazło się także miejsce dla metalowej szpilki do wysuwania szufladek na karty. Mamy jednak coś poza standard, a tym elementem jest dedykowane etui w formie „plecków”, które chroni cały tył i ramki przed zarysowaniem, jednocześnie praktycznie nie pogrubiając urządzenia. Bardzo lubię takie dodatki, nie tylko ze względu na to, że zwiększają atrakcyjność zestawu, ale też przez fakt, że są niezwykle przydatne, bo większość użytkowników po zakupie smartfonu często właśnie takiego etui poszukuje.

Wszystkie akcesoria są w kolorze biało-szarym, oczywiście oprócz etui, którego z kolei kolor trudno określić, ale przyjmijmy, że jest to brązowy, z pewnym stopniu przezroczysty.

Wygląd i wykonanie

Trzeba przyznać, że producenci w urządzeniach ze średniej półki coraz częściej sięgają po coś więcej niż tylko plastik. Z aluminium nie są wykonane tylko ramki, ale cała obudowa, która w niektórych modelach jest też pokryta szkłem. Przykładów nie trzeba szukać dlatego, bo zapewne kojarzycie serię smartfonów Galaxy A od Samsunga czy flagowca Infinity od myPhone’a. W Ascend P7 właśnie z aluminium wykonano większą cześć obudowy, na co składa się niemal cały tył i krawędzie. Powierzchnia jest matowa, co praktycznie niweluje powstawanie odcisków palców, ale z drugiej strony jest śliska, mimo delikatnie chropowatej faktury. Trzeba zatem pamiętać o pewnym chwycie, bo smartfon do małych nie należy i uważać, gdzie odkłada się telefon, bo po prostu samoczynnie może szybko zmienić swoje położenie.

Muszę przyznać, że Huawei Ascend G7 to pierwszy smartfon w złotym kolorze, który naprawdę mi się podoba. Miałem styczność już z kilkoma i w większości przypadków bliżej było im do bułgarskiej zabawki z bazaru niż ładnie wyglądającego smartfonu. Nawet tak zwane wersje Gold Edition za grube pieniądze nie robią takiego wrażenia jak G7. Tutaj zarówno przednia tafla, pod którą widać ciekawą „rombowatą” fakturę jak i złoty tył ładnie się uzupełniają. Wszystko tworzy spójną całość i wygląda tak, jakby czarna część z ekranem była przyklejona do aluminiowego korpusu. Nawet białe, plastikowe paski na górnej i dolnej krawędzi, które są wyprowadzeniem anten czy plastikowe wstawki na tylnej obudowie nie psują całego wyglądu. Jedynie co mnie drażni to oznaczenia z tyłu, które muszą tam się znajdować ze względu na różne przepisy i normy.

Ascend G7 przez 5,5-calową przekątną ekranu na pewno nie można zaliczyć do kompaktowych smartfonów. To pełnoprawny tabletofon (lub jak ktoś woli phablet) z tej samej grupy, co Galaxy A7, Desire 820 czy nawet Galaxy Note 4 (biorąc pod uwagę wielkość). Komfort obsługi poprawia nieco kształt urządzenia, którego rogi są wyraźnie zaokrąglone. Na uwagę zasługuje też dioda powiadomień, która została umieszczona pod maskownicą głośnika do rozmów. Ciekawe rozwiązanie. Pod głośnikiem z kolei widzimy logo producenta, a trochę po prawej stronie „oczko” przedniego, 5-megapikselowego aparatu.

Najbardziej oblegany jest prawy bok, na którym znajdują się wszystkie przyciski razem z dwoma szufladkami, gdzie do jednej wkładamy kartę SIM w standardzie micro, a do drugiej kartę pamięci. Pisząc przyciski miałem na myśli przycisk Power i ten od sterowania głośnością. Przyciski na 99% są wykonane z plastiku, który nieźle imituje bardziej wartościowe tworzywo. Ja jestem zwolennikiem sterowania głośnością na lewej krawędzi, a przyciskiem Power na prawej, dlatego do takiego układu jak w testowanym Ascendzie musiałem się przyzwyczaić. Lewa krawędź jest pusta.

Całkiem standardowo, choć niezbyt wygodnie rozlokowano złącza mini jack na słuchawki czy microUSB. To pierwsze jest na górze bliżej lewej strony, a microUSB na dole, obok jednego z mikrofonów. Osobiście preferuje umieszczenie tych elementów na jednej krawędzi, bo wtedy na pewno wygodniej się z nich korzysta. Zapewne zastanawiacie się gdzie jest głośnik? Jeśli już zauważyliście na zdjęciach, głośnik jest jeden i znajduje się z tyłu obudowy. I swoją drogą gra przeciętnie. Skoro już obróciliśmy telefon to z tyłu można dostrzec aparat i diodę doświetlającą oraz drugi mikrofon między nimi. Aparat ma srebrną obwódkę i trochę wystaje z obudowy, choć nie aż tak bardzo jak chociażby w Galaxy S6. Widać, że Huawei z każdym kolejnym smartfonem nad tym pracował, bo optyka w najnowszym Huawei P8 została całkowicie schowana, a tył obudowy nie posiada żadnych wystających elementów.

Jak już kilka razy podkreślałem, Huawei Ascend G7 jest dużym smartfonem, ale jak na taką wielkość trzeba przyznać, że jest w miarę smukły. Grubość obudowy wynosi 7,6 mm, a cała konstrukcja, mimo zastosowania metalowej obudowy waży 165 gramów.

Ekran

Ekrany w dużych, ale też względnie tanich tabletofonach ze średniej półki mają bardzo zbliżone parametry. Przeważnie jest to matryca IPS, 5,5-calowa przekątna i obraz w rozdzielczości HD. Tak też jest w Ascend G7 i muszę przyznać, że ekran niczym się nie wyróżnia. IPS daje całkiem szerokie kąty widzenia i dobre odwzorowanie kolorów, choć można narzekać na nieco przyszarzałą czerń i fakt, że gdy patrzymy na ekran pod kątem to kolory nie są już tak nasycone, jak podczas patrzenia na wprost. Z całą pewnością daleko mu do AMOLED’ów. W jednym zdaniu można napisać, że ekran w Ascend G7 jest dobry, ale są telefony z lepszymi matrycami, nawet w podobnej półce cenowej (np. Meizu m1 note, gdzie przy tej samej przekątnej jest Full HD, co znacznie zwiększa szczegółowość obrazu).

Z moich obserwacji wynika, że ekran w Ascend G7 mógłby mieć trochę wyższą jasność, bo w słoneczny dzień nie jest dostatecznie widoczny. A to akurat dosyć dobrze sprawdziłem, bo w większość testowych dni pogoda dopisywała, co też widać na próbnych zdjęciach. Na pewno nie ma co wymagać takiej jakości ekranu jak w Huawei P8 (smartfonie niemal o połowę droższym), ale mogło być ciut lepiej. Podobnie jest z jasnością minimalną, która jest zbyt wysoka i praca ze smartfonem w nocy nie jest aż tak komfortowa jakby mogło się wydawać. Za pomocą wbudowanego czujnika i oprogramowania można automatycznie kontrolować jasność wyświetlacza, ale podczas korzystania z tej opcji miałem wrażenie, że działa to z niewielkim opóźnieniem. Inne smartfony reagowały szybciej.

Oprogramowanie i funkcje

Oprogramowaniem w chińskich urządzeniach można albo kochać albo nienawidzić, a dyskusja jest niemal tak zażarta jak między uczestnikami spotkania, na którym wybiera się najlepszy system operacyjny, gdzie dostępne są tylko dwie opcje – Android i iOS. Ascend G7 pracuje pod kontrolą chyba najstabilniejszej wersji Androida, bo oznaczonej jako 4.4.4 KitKat, całkowicie przykrytej przez trzecią wersję nakładki EMUI. „Aplowcy” nie powinni go od razu przekreślać, bo widać, że Chińczycy w swojej nakładce mają też elementy, które znajdziemy w iOS. Ogólnie rzecz ujmując, oprogramowanie korzysta z największych dobrodziejstw obydwu platform przy czym jest szybkie, stabilne i nie przeładowane funkcjami, z których niektórzy użytkownicy w ogóle nie korzystają. Jak wspomniałem, po pierwszym spojrzeniu na interfejs albo go polubimy albo wręcz przeciwnie i muszę przyznać, że mimo korzystania przez długi czas z urządzeń z TouchWiz’em, oprogramowanie w Ascendzie bardzo przypadło mi do gustu, ale nie jest tak, że wszystko mi się podoba. Zaraz dowiecie się dlaczego.

W nakładce od Huawei jest zupełnie inaczej. Panuje tam ład, porządek i harmonia. Wszystko zdaje się być poukładane i mieć swoje miejsce, a animacje towarzyszące nam podczas przechadzek po systemie są płynne i spokojne. Huawei udało się to osiągnąć mimo tego, że w systemie nie odnajdziemy osobnego miejsca (tzw. drawera) na systemowe i zainstalowane przez nas aplikacje. To wszystko znajduje się tylko na pulpitach, tuż obok ekranu głównego z widgetem pogody. Ten prosty układ i minimalizm widać niemal w każdym zakamarku systemu, ale najlepiej w ustawieniach, aplikacji od aparatu i opcjach zegara/alarmu. Dobrym pomysłem jest podział ustawień telefonu na Wszystkie i Ogólne, gdzie w tych drugim zostały wyszczególnione najczęściej wykorzystywane opcje, dotyczące chociażby sieci Wi-Fi, ekranu czy blokady. Nie podoba mi się zastosowanie białego tła, co jednak wywiera większy wpływ na baterię. Widać to przede wszystkim w ustawieniach, ale też pasku powiadomień czy galerii, ale już nie w interfejsie aparatu.

Ascend G7 ma możliwość zmiany wyglądu interfejsu, ale według mnie warto zostawić ten domyślny. Powód jest prosty. Ten motyw wygląda najlepiej, a w dodatku ma kilkadziesiąt tapet, które zmieniają się podczas każdorazowego podświetlenia ekranu. Nudno na pewno nie będzie. Na ekranie blokady możemy nie tylko podejrzeć najważniejsze informacje, ale też uzyskać szybki dostęp do zakładki z przełącznikami. Wysuwa się ją z dołu ekranu i to jest jeden z tych elementów, które zaczerpnięto od Apple. Na belce z efektem rozmycia (coś a’la Aero z Windowsa) znajdziemy przyciski do sterowania muzyką, odnośnik do ustawień i cztery konfigurowalne skróty do wybranych aplikacji. W systemie możemy też zmienić styl ekranu głównego na Prosty, co pozwoli nam dostosować interfejs do początkujących użytkowników. W efekcie na ekranie pojawią się duże, kolorowe kafelki z głównymi opcjami.

Pewnie zmiany wizualne można zauważyć w pasku powiadomień. Przede wszystkim został on podzielony na dwie części, (podobnie jak w innych urządzeniach), gdzie ta po prawej stronie wyświetla aktualne notyfikacje, a ta po lewej, skróty do różnych funkcji. Co ciekawe, powiadomienia są wyświetlane w formie chronologicznie w formie osi z godziną, o której je otrzymaliśmy. W skrótach z kolei znajdziemy pasek do zmiany jasności i przełączniki do najpotrzebniejszych funkcji z możliwością ich edycji.

Jak każdy smartfon, tak też Ascend G7 obsługuje gesty. Nie są to jednak tylko te podstawowe jak odwrócenie, aby wyciszyć połączenie przychodzące, ale też uruchamianie aplikacji przez rysowanie na ekranie określonych wzorów czy to, czego najbardziej brakuje mi w większości smartfonów – dwukrotne puknięcie w ekran żeby go podświetlić. Mega przydatne rozwiązanie i zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie wszystkie urządzenia to mają. Huawei dosyć mocno skupiło się też na pasku nawigacyjnym. W Ascend G7 nie uświadczymy przycisków pod ekranem, mimo wolnego miejsca, które tam jest, tylko wirtualne przyciski ekranowe. Ogromnym plusem jest to, że możemy wybrać jeden z układów przycisków i dodatkowo dodać jeszcze jeden przycisk, który pozwoli nam schować cały pasek. Wtedy całe 5,5 cala mamy do swojej dyspozycji. Nie zabrakło trybu obsługi w rękawiczkach czy funkcji obsługi jedną ręką. Przy tej wielkości ekranu szczególnie przydatna jest ta druga opcja, dzięki której przeciągniemy np. klawiaturę do wybranej krawędzi ekranu. Aby jeszcze bardziej usprawnić nam obsługę smartfonu producent dodał tak zwany przycisk wiszący, który „przykleja” się do ekranu i sprawia, że przyciski funkcyjne mamy zawsze pod palcem.

Aparat

Nie ekran, nie bateria, nie system, a właśnie aparat jest najmocniejszą rzeczą w tym smartfonie. Poważnie, jak na swoją półkę cenową Ascend G7 w dobrych warunkach wykonuje perfekcyjne zdjęcia, co mogliście zobaczyć już w pierwszych wrażeniach. Nie sądziłem, że Chińczyk poradzi sobie tak dobrze podczas fotografowania, będzie szybko ostrzył i zrobi zdjęcie przedmiotu z kilku centymetrów (zdjęcie kwiatka czy klawiatury poniżej). Naprawdę wielkie brawa, bo śmiało może konkurować z droższymi smartfonami.

Patrząc z technicznego punktu widzenia, testowany smartfon ma aparat z 13-megapikselową matrycą i całkiem przyzwoitą wartością przysłony na poziomie f/2.0. Zdjęcia w nocy wychodzą dobrze, choć w takich warunkach już do perfekcyjnego ujęcia trochę brakuje. Aparat jest wspomagany przez pojedynczą diodę LED, która całkiem dobrze radzi sobie z doświetleniem fotografowanej sceny. Z przodu z kolei ulokowano 5-megapikselowe „oczko” aparatu, co z pewnością spodoba się osobom, które częściej używają przedniego aparatu do robienia auto-portretów.

Poniżej możecie zobaczyć trochę zdjęć wykonanych Ascendem G7.

Oprogramowanie aparatu jest niezwykle proste, choć na myśl od razu przychodzi to ze smartfonów i tabletów Apple. Minimalna ilość przycisków i bardzo prosty, ale też przemyślany interfejs. Między trzema głównymi trybami – Ostrość na wszystko, Zdjęcie i Wideo – przełączamy się przesunięciem palcem w lewą lub prawą stronę. Poniżej i można powiedzieć zawsze pod kciukiem mamy duży i okrągły przycisk, który odwala za nas całą robotę. Są też dodatkowe tryby jak Panorama, Najlepsze zdjęcie czy Makijaż cyfrowy, ale nie zabrakło również opcji HDR czy możliwości dodania do zdjęcia znaku wodnego. Przy górnej krawędzi można szybko kontrolować diodę doświetlającą czy chociażby przełączyć się między aparatami. Warto tutaj zaznaczyć, że panoramiczne zdjęcie uzyskamy z pewnym ograniczeniem, bo tylko w rozdzielczości 10 Mpix. Ta deklarowana przez producenta wielkość będzie uzyskana, ale tylko w proporcjach 4:3. W ustawieniach jest masa opcji, które są też w innych androidowcach, ale mnie zaskoczyła funkcja związana z aparatem przeniesiona do galerii. Otóż bezpośrednio w galerii za pomocą przesunięcia w dół możemy szybko uruchomić aparat. Dla mnie piękna sprawa.

Z przodu mamy 5 megapikseli, co staje się powoli standardem w smartfonach. Jest to dobra kamerka do uwielbianych ostatnio auto-portretów (by nie użyć kolejny raz słowa selfie) i rozmów wideo, ale tylko w dobrych warunkach oświetleniowych. Wieczorem wychodzi brak technologii, które są w droższych smartfonach. Główny aparat potrafi rejestrować obraz szybkością 30 klatek na sekundę przy rozdzielczości Full HD. Napiszę tylko, że do jakości filmu nie miałem zastrzeżeń, ale niestety tego nie potwierdzę, bo plik z wideo zgrany z G7 okazał się uszkodzony (zakładam, że nie jest to jednak wina smartfonu).

Wydajność

Czy smartfon za około tysiąc złotych może uruchomić wymagające gry? Pewnie, że tak, choć po dłuższej rozgrywce metalowa obudowa lubi załapać wyższą temperaturę, głównie w górnej części obudowy. Rozsądną wydajność zapewnia czterordzeniowy Snapdragon 410 – jeden z nowszych układów Snapdragona średniego segmentu, który potrafi pracować z szybkością 1,4 GHz, wspiera 64-bitowe instrukcje i ma wbudowany procesor graficzny Adreno 306. Mało tego, bo Ascend G7 ma też 2 GB pamięci operacyjnej, co też się rzadko zdarza w tej klasie. Jak już wspomniałem, wymagające gry pokroju Real Racing 3 działają, lecz sporadycznie są zauważalne przycięcia, ale już z takiego GTA: San Andreas pełnej satysfakcji nie uświadczymy, bo gra nie ma pełnej płynności nawet na najniższych ustawieniach. Ascend G7 w AnTuTu wyciąga trochę ponad 18 tysięcy punktów, co obecnie w ogóle wrażenia nie robi i jak widać, przekłada się na działanie smartfonu w rzeczywistości. Z uruchamianiem kilku aplikacji w jednym czasie nie ma problemu głównie przez sporą ilość RAM’u, ale we wszystkie gry na pewno nie zagramy.

Bateria

W środku obudowy znalazło się miejsce dla baterii o pojemności 3000 mAh. Bateria jest na stałe wbudowana w smartfonie i nie mamy do niej dostępu, choć w dzisiejszych czasach nie powinno to już być problemem. Akumulator jak na sprzęt z 5,5-calowym ekranem jest wystarczający, by przy mojej codziennej pracy służyć około 30 godzin. Jest na pewno lepiej niż w prywatnym Galaxy Note 4, którego muszę ładować każdego wieczoru.

Smartfon wytrzyma około 7 godzin zarówno podczas odtwarzania filmu w HD jak i przeglądania Internetu przez Wi-Fi. Niecałą godzinę krócej posłuży, gdy uruchomimy jakąś grę. Testy były wykonane na pełnej jasności ekranu, czego zazwyczaj nie praktykujemy w codziennych zadaniach. Przy połowie jasności, wyniki na pewno będą o nawet kilka godzin lepsze.

ascend-g7-bateria

Za pomocą ładowarki dołączonej do zestawu baterię w smartfonie naładujemy w około 3 godziny, co nie jest zachwycającym wynikiem i nawet powyżej średniej.

Podsumowanie

Huawei Ascend G7 był nieco w cieniu Ascenda Mate 7 na targach IFA 2014, ale zupełnie bez powodu. Jak się okazuje, to jeden z lepszych smartfonów w swojej klasie cenowej, a na pewno najlepiej wykonany. Smartfony ze średniej półki z metalową obudową, które rzeczywiście mogą się podobać, można policzyć na palcach u jednej ręki. Ascend G7 nawet mnie przypadł do gustu, mimo tego, że nie przepadam za złotymi wersjami kolorystycznymi, ale ta akurat jest jakaś inna, lepsza, ładniejsza. Spore wrażenie zrobił też na mnie też aparat, bo nie spodziewałem się, że urządzenie ze średniej półki za około tysiąc złotych (a na aukcjach nawet można znaleźć poniżej) będzie „strzelać” tak dobre i szczegółowe zdjęcia. Z pewnością na kilka słów podsumowania zasługuje oprogramowanie, które na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwne, ale po kilku chwilach się przyzwyczajamy i zauważamy jego plusy.

Niektórzy na pewno nie przeżyją faktu, że Ascend G7 przy tak sporej przekątnej ma rozdzielczość HD. Owszem, daje to około 270 ppi, co jest przeciętnym wynikiem, ale potem spoglądamy na cenę i resztę rzeczy, które już można na pewno zaliczyć do mocnych stron smartfonu. Smartfon mógłby lepiej radzić sobie w bardziej wymagających grach i uzyskać wyższy wynik w benchmarku, bo maniacy cyferek nie mogą tego przeżyć. Projektanci z Huawei mogliby też przenieść głośnik w inne miejsce i nieco go ulepszyć, ale jak wiadomo, wszystkiego mieć nie można. Nie zmienia to jednak faktu, że Huawei Ascend G7 to jeden ze smartfonów z najkorzystniejszym stosunkiem ceny do jakości, dlatego dostaje od nas stosowne wyróżnienie.

wyroznienie-cena-jakosc

Plusy:

plus-iconWysoka jakość wykonania
plus-iconŚwietna jakość zdjęć
plus-iconSzybkie i stabilne oprogramowanie
plus-iconFunkcja podwójnego dotknięcia, by aktywować ekran
plus-iconOchronne etui w zestawie
plus-iconCena
plus-iconJeden z lepszych stosunków cena/jakość

Minusy:

minus-iconRozdzielczość HD przy 5,5 calach
minus-iconDługi czas ładowania baterii
minus-iconNiska wydajność w wymagających grach
minus-iconGłośnik umieszczony z tyłu obudowy

 

Alternatywne propozycje:

  1. Meizu m1 note
  2. HTC Desire 816
  3. Samsung Galaxy A7

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

One reply on “Recenzja Huawei Ascend G7 – średniak z aspiracjami na wyższą klasę”

  • kozdromen
    27 czerwca 2015 at 10:37

    Podpisuje się rękami i nogami pod tą recenzją. Smartfon jest świetny, a i ppi jest w zupełności wystarczające.. Co do jasności ekranu to jest to akurat bzdura. Ja już trafiłem na mocne światło słoneczne i nie przypominam sobie, żebym musiał zasłaniać ręką wyświetlacz, wszystko było widać idealnie. Ja dałem za swój 730 – z Orange ale co ciekawe bez blokady simlock. Polecam z czystym sercem.