Wygląd i wykonanie

Wszystkie tegoroczne flagowce są świetnie wykonane, bo w końcu pozycja tych modeli zobowiązuje. Samsung i Sony poszli w szkło i aluminium, a taki LG ze swoim G4 dla odmiany zastosował prawdziwą skórę z tyłu obudowy. Chińczycy też stanęli na wysokości zadania, bo obudowa Huawei P8 została wycięta z jednego kawałka anodyzowanego aluminium, ale w okolicach aparatu można dostrzec też kawałek szkła. Nie ma więc mowy o złym spasowaniu jakiegokolwiek elementu, nic nie wydaje niepokojących dźwięków i od razu po wzięciu P8 do ręki wiemy, że to smartfon z najwyższej półki. Niektórych jednak może drażnić fakt białych wstawek ma krawędziach, co było nieuniknione ze względu na umieszczenie w tych miejscach anten. Muszę jednak przyznać, że ja w ogóle nie zwracałem na to uwagi, być może ze względu na testowanie szampańsko-złotej wersji. Dobrze, że kolor wstawek jest odpowiednio dobrany do wersji kolorystycznej smartfonu – w czarnym są ciemniejsze.

Wiecie, co najbardziej spodobało mi się w wyglądzie Huawei P8? Brak wystającej optyki aparatu z tyłu. Poważnie, już podczas światowej prezentacji zwróciłem na to uwagę i powiedziałem sobie pod nosem „Da się? Da się!”. Niektórzy będą bronić konkurencyjne modele, że tu chodzi o zaawansowaną optykę, ale w „Ósemce” jest równie mocno rozbudowana (o czym dowiecie się niżej), a jakoś udało ją się schować w obudowie. Dzięki temu możemy swobodnie odłożyć telefon na płaskiej powierzchni, bez zmartwień, że zarysujemy aparat. A skoro jesteśmy już z tyłu, warto zaznaczyć, że obok aparatu ulokowano podwójną diodę LED, a nieco niżej skromne logo producenta.

Większość elementów skupia się na prawej krawędzi, w efekcie czego ta lewa stanowi niezakłóconą przez żadne przyciski i złącza powierzchnię. Do takiego ułożenia przycisków na pewno trzeba się przyzwyczaić i ja też miałem trochę pod górkę, bo wolę jak przyciski od głośności mam pod kciukiem, trzymając telefon w lewej dłoni. Te z kolei powędrowało na prawy bok, a tuż pod nimi umieszczono w niewielkim zagłębieniu przycisk Power. Robi się trochę tłoczno, bo na tej krawędzi są też miejsca na kartę microSD i SIM w rozmiarze nano, w formie wysuwanych tacek. Ogromny plus za to, że wszystkie wymienione w tym akapicie elementy są metalowe.

Dół wygląda ładnie i to chyba ten kawałek telefonu najczęściej kojarzony jest ze smartfonem Apple’a. A to wszystko za sprawą symetrycznie umieszczonych śrubek i wycięć na głośniki, a w zasadzie na jeden głośnik. Tak, pozory mogą mylić i ja też dałem się na to złapać. W rzeczywistości Huawei P8 ma jeden, ale za to dobrze grający głośnik, a druga maskownica (ta po prawej stronie) skrywa mikrofon do rozmów. Między śrubkami znajduje się jeszcze złącze microUSB 2.0. Jeśli obrócimy smartfon o 180 stopni to zobaczymy górną krawędź, a tam z kolei drugi mikrofon do wyłapywania szumów z otoczenia i standardowe złącze mini jack na zestaw słuchawkowy. I to tyle jeśli chodzi o obudowę.

Huawei P8 ma swój niepowtarzalny styl, choć można stwierdzić, że projektanci na pewno w swoich rękach trzymali ostatniego iPhone’a czy jedną z Xperii Z. Jeśli by iść tym tokiem rozumowania, to można powiedzieć, że każdy obecny smartfon jest podobny do „ajfona”, bo ma dotykowy, pojemnościowy ekran. A co. Nie mniej, całość tworzy zwartą, solidną konstrukcję i skoro ten smartfon tak wygląda, to ja zastanawiam się, co będzie przy okazji następcy.

Huawei P8 / fot. galaktyczny
Huawei P8 / fot. galaktyczny

 

Huawei P8 wygodnie leży w dłoni, co jest na pewno zasługą smukłej obudowy z harmonijnie wykończonymi krawędziami, ale czasami jednak miałem wrażenie, że smartfon wysmyknie mi się z ręki, bo aluminiowa, gładka obudowa, szczególnie w suchych rękach jest po prostu śliska. Inaczej jednak wygląda sprawa rysowania się tylnej powierzchni, bo anodowane aluminium sprawdza się świetnie i zapobiega temu nieszczęsnemu procesowi. Jedyne co może złapać drobne zarysowania to zeszlifowana część krawędzi.

Ekran

Z technicznego punktu widzenia to 5,2-calowa matryca IPS LCD, która została przykryta szkłem Gorilla Glass 4. Obraz wyświetlany jest w rozdzielczości Full HD, co daje zadowalające 424 punkty na cal. Ekran raczej niczym szczególnym się nie wyróżnia, no może poza jednym. Nie jest ani zagięty, ani nie ma rekordowej jasności, ale przynajmniej ma całkiem niezły stosunek wielkości ekranu do przedniego panelu – wartość dochodzi do 72%. Ekran ma bardzo smukłe obramowanie, ale Huawei trochę przesadził na zdjęciach prasowych, szczególnie biorąc pod uwagę czarną wersję kolorystyczną, gdy wyświetlana jest czarna tapeta. Ekran „edge to edge” to na pewno nie jest, ale i tak jest lepiej niż w większości smartfonów.

Huawei P8 / fot. galaktyczny
Huawei P8 / fot. galaktyczny

 

Pod ekranem pozostawiono pasek obudowy i pewnie niektórzy z Was widzą tam miejsce dla przycisków dotykowych. Poniekąd one tam są, ale tylko wtedy, gdy zastosujemy specjalne szkło hartowane z naniesionymi na nie przyciskami. Wystarczy nakleić takie szkło na ekran i za pomocą funkcji TouchPlus określić funkcje przycisków, by te wirtualne znikły (poszerzając nam przestrzeń roboczą) i przeniosły się niżej na obudowę. Świetne rozwiązanie, choć kosztowne i trudno dostępne. Szkło TouchPlus to wydatek około 30 dolarów.

O wyświetlanym obrazie nie można powiedzieć złego słowa. Kolory są prawidłowo odwzorowane i jak na matrycę IPS TFT nawet kąty widzenia czy głębia czarnego koloru stoi na wysokim poziomie. Mogę jedynie przyczepić się do jasności ekranu. Ta minimalna jest wystarczająca, ale maksymalna jasność powinna być nieco wyższa. Obraz w słoneczny dzień zobaczymy, ale czasami będziemy musieli pomóc sobie ręką, robiąc prowizoryczny cień. W Huawei P8 nie mogło zabraknąć czujnika światła, który nieźle radził sobie z badaniem otoczenia i dobraniem odpowiedniej intensywności podświetlenia ekranu.

W ustawieniach znalazło się miejsce dla opcji skierowanych dla bardziej wybrednych użytkowników, którzy chcą dostosować wyświetlane barwy „pod siebie”. Mogą zatem ustawić odpowiednią wartość białego koloru, uzyskując tym samym cieplejsze bądź zimniejsze barwy. Szczerze powiedziawszy ja nigdy, w żadnym smartfonie z tych funkcji nie korzystałem i podobnie było w P8, gdzie te domyślne ustawienia były odpowiednie.

 


SPIS TREŚCI:

  1. PREMIERA | SPECYFIKACJA | OPAKOWANIE I ZAWARTOŚĆ ZESTAWU
  2. WYGLĄD I WYKONANIE | EKRAN
  3. OPROGRAMOWANIE I FUNKCJE
  4. APARAT | WYDAJNOŚĆ I MULTIMEDIA | BATERIA
  5. PODSUMOWANIE

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 replies on “Recenzja Huawei P8 – taki powinien być prawdziwy flagowiec”

  • Michaś Koszczeszyn
    21 lipca 2015 at 12:01

    Super!

  • Parrotlarch
    24 września 2015 at 21:38

    P8 ma możliwość wybudzenia podwójnym puknięciem! Używam tego cały czas!

    • 24 września 2015 at 22:09

      Owszem teraz ma, bo dostał aktualizację o czym pisałem tutaj – http://galaktyczny.pl/2015/08/26/huawei-p8-aktualizacja-gra-l09c900b170/ W chwili pisania recenzji tej opcji nie było.

    • Mates
      30 września 2015 at 20:05

      Witam,
      od jakiegoś czasu trudzę się jak dojść do tej funkcji w moim telefonie.
      Proszę o napisanie, jak konkretnie się do tego wchodzi tj.gdzie to jest ukryte.

      • 30 września 2015 at 22:35

        Co prawda sprawdzałem na Mate S, ale powinno być podobnie. Ustawienia > Sterowanie ruchem > sekcja Gesty zgięciami palców > Dotknięcie podwójne