Wieść w narodzie gruchnęła, że chiński potentat niekoniecznie zdjął buty i wszedł w nasze granice. Xiaomi w Polsce? Fajnie. Szkoda, że to nie do końca prawda. Ale po kolei.

Na początku było Mi. Tak. Grupa kapitałowa zrzeszająca wiele pomniejszych firm. To jest jasne. Dalej? Dalej jest Xiaomi, które sprzęt robi nie najgorszy, ale jako, że pochodzi z Chin, to prawa patentowe ma delikatnie mówiąc – w miejscu, w którym plecy tracą swoją szlachetną nazwę… No ok. A dalej? Potem okazuje się, że ich towar sprzedaje się jak lemoniada w upalny dzień na deptaku w Międzyzdrojach, więc zaczęli się rozwijać jeszcze bardziej. Doprowadziło to do tego, że stali się jednym z głównych udziałowców grupy Mi. Jasne? Super.

Potem, w ramach powiększania się grupy, dołącza do nich Yi, producent kamer. Xiaomi ma dość do gadania w grupie, że do nazwy dopisują im Xiao i powstaje Xiaoyi. Co te firmy, poza wspólną nazwą mają ze sobą wspólnego? Tyle, że prezes Xiaomi, był współlokatorem kuzyna szwagra, kumpla prezesa Xiaoyi, czyli tak naprawdę nie mają ze sobą nic wspólnego. W wielkim uproszczeniu. Jedno i drugie należą do tej samej grupy, ale to nie ta sama firma. Jasne? Super.

Skąd jednak całe to zamieszanie? Zaczęło się od tego, że właściciel firmy Z postanowił sobie z Chińskiej Republiki Jedynej I Najlepszej wiadro kamerek, nazwał firmę jak chciał i się zrobiło wielkie halo. Ale po kolei.

Yi oficjalnie w Polsce / fot. Xiaoyi
Yi oficjalnie w Polsce / fot. Xiaoyi

JBTS czyli wcześniej wspomniana firma Z, jęła reklamować się jako dystrybutor Xiaomi w naszym pięknym, acz nieidealnym kraju. No ok, mają pieniądze, to niech sobie robią, ja im nie wróg, ale zbieżność nazw, czy chwyt marketingowy użyty w kampanii reklamowej sprawił, że się porobiło, ach porobiło. Nagle, firma, zajmująca się sprzedażą ściąganego z ChRL kamerek marki Xiaoyi, jednej z firm, należących do wspomnianego potentata ogłosiła się oficjalnym dystrybutorem. W krzyżowym ogniu pytań przyznali się, że w towar zaopatrują się u pośredników, a sami tak naprawdę nie są częścią firmy matki. Czy w przyszłości będą? Kto wie? Może będą. Czy robią dobrą robotę? Nie mnie oceniać, ale jak wprowadzają na rynek większą ilość opcji dla klientów, to bez wątpienia. Czy obecnie są? Ani nawet pół!

No dobra, byle jak, ale wyjaśnione, tylko co z tego wynika? Tylko tyle i aż tyle, że w narodzie umiejętność kojarzenia faktów i wyciągania wniosków. Wystarczyło, że w którymś z kościołów zadzwoniło, a afera się podniosła, że Xiaomi w Polsce. A sprawdził ktoś wszystkie informacje? A chciało się? No właśnie średnio. Tekst ten napisałem celowo “po łebkach”, żeby pokazać jak niewiele trzeba, żeby dało się połapać co i z czym, bez jednoczesnego nabijania czytelnikowi do głowy niepotrzebnych informacji. Bo tak po prawdzie, to czy kogokolwiek interesuje kto to rozpowszechnia? Mówię oczywiście o stanowisku Kowalskiego i Nowaka, zwykłych, szarych zjadaczy chleba. W sumie to średnio, więc po co to wszystko? Xiaomi weszło? Nie. Dlaczego? Bo ci, co sprzedają sprzęt ich siostrzanej firmy (co w żadnym wypadku nie jest niczym złym), mimo najszczerszych chęci nie mają za wiele wspólnego z Xiaomi właściwym.

Czego się dziś nauczyliśmy?


Aktualizacja i sprostowanie:

Się porobiło. Trzeba się w piersi bić i prostować. Wyjaśniać. Tłumaczyć. Byle szybko. Co się takiego stało? Okazuje się, że opisana powyżej firma ma problem z tym, że napisałem, że nie są częścią firmy matki, Xiaoyi, której produktów dystrybucją się zajmują. Jak pisałem wcześniej – z wyjaśnieniem o co tak naprawdę w tekście chodzi.

(…)JBTS czyli wcześniej wspomniana firma Z, jęła reklamować się jako dystrybutor Xiaomi w naszym pięknym, acz nieidealnym kraju. No ok, mają pieniądze, to niech sobie robią, ja im nie wróg, ale zbieżność nazw, czy chwyt marketingowy użyty w kampanii reklamowej sprawił, że się porobiło, ach porobiło. Nagle, firma, zajmująca się sprzedażą ściąganego z ChRL kamerek marki Xiaoyi, jednej z firm, należących do wspomnianego potentata ogłosiła się oficjalnym dystrybutorem. W krzyżowym ogniu pytań przyznali się, że w towar zaopatrują się u pośredników, a sami tak naprawdę nie są częścią firmy matki. (…)

Z powyższego fragmentu istotne jest kilka rzeczy.

  • Czy firma JBTS ściąga kamery z Chin i je sprzedaje na naszym rynku?

Tak. Robi to, z tego co widać z sukcesami. Nie jest to ważne.

  • Czy mają na to pieniądze?

W sumie, to nie moja sprawa, ale jeśli sprzedaż im idzie i firma się trzyma? A proszę bardzo, ja im nie wróg. Niech działa prężnie i rozwija się jak najprężniej. Nie jest to ważne.

  • Czy zbieżność nazw Xiaomi i Xiaoyi, z czego ta druga została użyta w oficjalnych materiałach reklamowych firmy JBTS mogła sprawić, że powstało zamieszanie wokół tego, czy dystrybucja Xiaomi czy Xiaoyi ma miejsce?

Jak najbardziej. XiaoMi oraz XiaoYi jak wspominałem dobrze się znają, nazywają się podobnie, należą do tej samej grupy kapitałowej. Jedni zajmują się (znaczy Xiaomi) produkcją telefonów między innymi, a Xiaoyi, to producent kamer. Czy to, że JBTS sprzedaje kamery Yi oznacza, że dystrybuuje towar Xiaomi? Nie. Nie sprzedaje produktów Xiaomi, tylko Xiaoyi. Całkowicie różnej firmy.

  • Czy mówimy, że JBTS nie jest oficjalnym dystrybutorem Xiaoyi?

Nie. Skoro ogłosili się oficjalnym dystrybutorem, to pewnie nie bez podstaw. Jak wspominałem, niech działają prężnie i z sukcesami.

  • Czy JBTS zaopatruje się u pośredników?

Jeśli za każdym zamówieniem jadą z paleciakiem pod biuro prezesa, to nie. Jeśli kupują to w hurtowni jakiejkolwiek, nawet należącej do prezesa, to tak. NIE JEST TO WAŻNE!

  • Czy JBTS jest częścią Xiaoyi, Xiaomi czy grupy kapitałowej MI?

Nie. Nie jest. KRS mówi wyraźnie, że jest to spółka komandytowa zawiązana między jej założycielami, więc wszystko wskazuje na to, że jest to całkowicie osobna sprawa, a nie korpodron należący do Xiaomi, czy Xiaoyi. I TO JEST WAŻNE!


 

Całość tekstu miała na celu wyświetlenie faktu, że ktoś zaczął robić coś na rynku tych technologii, zaczął to robić sam (znaczy w spółce) i robi to dla klientów, którzy mogą wreszcie zaopatrzyć się w naprawdę dobrej jakości sprzęt i robi to dla jednej firmy, to wysoce niewskazane jest wkładanie im do ust czegoś czego nie powiedzieli. Handlują towarem Yi. Oficjalnie, skoro tak twierdzą. Nie oznacza to, że Xiaomi, bo o ten brand chodzi cały czas, zostało oficjalnie wprowadzone do Polski.

Jeśli po lekturze powyższego nadal pozostają niejasności odnośnie tego, kto, czym, dla kogo, oficjalnie, nieoficjalnie, dobrze, źle i o co chodziło autorowi, to ja się poddaję. Skróty myślowe zawarte w tekście mogły sprawić, że ktoś mógł wyciągnąć wnioski inne niż ja. Jeśli chaotyczność moich tekstów jest temu winna, to teraz nie powinno być wątpliwości.

JBTS – róbcie dalej swoje!
Drodzy czytelnicy – nie wyciągajcie pochopnych wniosków i kojarzcie fakty!

źródło zdjęcia głównego: flickr

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 replies on “Ależ się lud napalił… czyli jak to jest z tym Xiaomi w Polsce (aktualizacja)”