Na MWC 2016 mieliśmy kilka ważnych premier na rynku smartfonów, bo pokazano przede wszystkim Samsunga Galaxy S7 i Galaxy S7 edge oraz Xiaomi Mi 5 i LG G5. Ale to dopiero początek. Wszyscy zapewne czekają na dzień, w których pojawi się nowy iPhone, ale zanim będe miał polewę z kolejek w Dreźnie i szachowania sobie miejsca na tydzień przed otwarciem sklepu, na rynku prawdopodobnie zawita nowy flagowiec z Chin – Huawei P9. 

Nie jest jeszcze znana dokładna data premiery Huawei P9, a już całkiem sporo o nim wiemy. Mówi się o marcu lub kwietniu, choć bezpieczniej jest chyba napisać, że będzie to II kwartał tego roku. Tego kiedy i gdzie zapewne jeszcze się dowiemy, ale coś musi być na rzeczy, skoro do sieci wyciekają kolejne zdjęcia. Te pierwsze, które mogliśmy oglądać jeszcze przed targami w Barcelonie nie za bardzo przypadły mi do gustu, bo ukazywały smartfon, który – nie ukrywajmy – był brzydszy od poprzednika. Teraz pojawiła się kolejna dawka lepszych fotografii, na których podobno znajduje się przyszły flagowiec Huawei. Jest lepiej? Na pewno tak. Huawei P9, który występuje też pod przykrywką „Eva” jest bardzo podobny do poprzednika, z tą różnicą tylko, że można zauważyć bardziej zaokrągloną obudowę, skaner linii papilarnych i dwa aparaty z tyłu – podobnie jak w LG G5.

Wraz ze zdjęciami pojawiła też specyfikacja, mocna jak na flagowca przystało. We wnętrzu ma się znaleźć ośmiordzeniowy Kirin 950, czyli ten sam układ, który trafił do Huawei Mate 8. Będzie też 3 GB pamięci RAM, ale mówi się też o wersji Premium z 4 GB pamięci operacyjnej i jeszcze nowszym, zapewne szybszym Kirinie 955. Będą prawdopodobnie trzy warianty pojemnościowe z 32, 64 lub 128 GB pamięci, a za długą pracę ma być odpowiedzialny całkiem spory akumulator – 3900 mAh. Według mnie prawdziwą dobrą zmianą będzie aparat, a w zasadzie aparaty, które mają mieć 12-megapikselowe matryce i obiektywy przygotowane we współpracy z firmą Leica. Zaskoczeniem jednak może być złącze USB typu C, widoczne na poniższym zdjęciu.

Huawei P9 - USB type C / fot. venturebeat
Huawei P9 – USB type C / fot. venturebeat

 

Pomijam już jednak kwestię zdjęć, bo prędzej czy później pewnie i tak doszło by do takiego wycieku. Bardziej chciałbym poruszyć tutaj kwestię fali wycieków, która ostatnio ma miejsce, a przed MWC pobiła chyba wszelkie normy, aż sejsmografy w Chinach zaczęły wariować. Widzicie tutaj spore podobieństwo do wycieków z Galaxy S7? Bo ja tak i znowu mnie to niepokoi. Tuż przed premierą flagowca Samsunga wiedzieliśmy o nim niemal wszystko. Obawiam się, że z Huawei P9 może być podobnie, a jego oficjalna prezentacja będzie tylko potwierdzeniem tego, co dowiedzieliśmy się kilka czy kilkanaście dni wcześniej. Mam głęboką nadzieję, że tak nie będzie, ale widać, że „leakerzy są w formie” i mocno pracują na sowite wynagrodzenie. Z jednej strony wycieki są złe, bo psują efekt zaskoczenia (pisałem też o tym przy okazji zdjęć Galaxy S7, więc warto zajrzeć), ale z drugiej strony – w przypadku P9 – pokazują tez pozycję Huawei i to, jak ważnym graczem na rynku jest ten chiński producent.

źródło: VentureBeat

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *