„Gdy emocje już opadną. Jak po wielkiej bitwie kurz”, tak śpiewa Grzegorz Markowski w jednej ze swoich najbardziej rozpoznawalnych piosenek. I emocje już rzeczywiście opadły, a bitwą można nazwać konferencję Huawei, na której pokazano dwa nowe smartfony – Huawei P9 i Huawei P9 Plus. Teraz na spokojne można się im przyjrzeć z bliska, a szczególnie temu pierwszemu, który wrócił ze mną do domu i przez najbliższy czas będzie moim głównym smartfonem. Do wysokiej jakości wykonania byłem pewny, przewidziałem kosmetyczne zmiany w EMUI, ale najbardziej zastanawiał mnie aparat ze względu na nową optykę od Leica. No właśnie i w dalszym ciągu mnie zastanawia, sprawiając jednocześnie, że mam niezły mętlik w głowie.

Ciężko jest wyrobić sobie pełną opinię o sprzęcie, którego ma się w rękach raptem od niecałych kilku dni. Na szczęście mnie będzie trochę łatwiej, bo Huawei P9 znajduje się w mojej kieszeni i nie jest to żadną tajemnicą, że każdy dziennikarz technologiczny, który był na londyńskiej konferencji, wyszedł z niej ze swoją sztuką. Mnie przypadła szara wersja Titanium Grey, więc mam dwukrotnie większy zaciesz, bo spośród aż sześciu wersji, ta według mnie wygląda najlepiej. To tak w gwoli wyjaśnienia jeśli zastanawiacie się skąd te wszystkie szybkie hands on’y zaraz po premierze. I w sumie to fajny gest, bo można sprawdzić urządzenie, jeszcze na kilka tygodni przed rozpoczęciem sprzedaży, co na pewno pomoże też Wam w podjęciu decyzji o zakupie. Nie ukrywam, że na Huawei P9 czekałem równie mocno jak fani Gwiezdnych Wojen na Przebudzenie Mocy, bo byłem bardzo ciekawy, co tym razem pokażą Chińczycy skoro rok temu tak wysoko podnieśli poprzeczkę.

Zacznę od wyglądu, bo to od razu rzuca się w oczy i nie ukrywam, że bardzo mi się podoba (szczególnie we wspomnianym wyżej kolorze). Do designu i jakości wykonania kompletnie nie mam zastrzeżeń, bo Huawei P9 to flagowiec od pierwszego do ostatniego milimetra obudowy. Ta jest niemal w całości aluminiowa, a dodatkowo w miejscu aparatu wstawiono pasek ze szkła. Aparat, a w zasadzie to aparaty w ogóle nie wystają z obudowy. Widać tutaj, że Huawei nie zdecydował się na diametralne zmiany względem poprzednika, a tylko go udoskonalił i trzeba przyznać, że wyszło mu to na dobre. Szkło z przodu zostało delikatnie zaokrąglone na bokach i tak samo postąpiono z tylną obudową przez co telefon świetnie dopasowuje się do dłoni. Bez dwóch zdanich mogę napisać, że to jeden z najlepiej wykonanych smartfonów jakie trzymałem w rękach. Wszystko dosłownie jest na miejscu, poczynając od wygodnego czytnika linii papilarnych z tyłu (który jak zauważyłem jest o ułamek wolniejszy od tego w Mate 8, ale ma więcej funkcji), po USB Type C i mini jack na dolnej krawędzi.

Ok, ale najważniejszy jest aparat, o którym na konferencji mówiono bez przerwy, ale to nic dziwnego skoro jest to pierwszy smartfon z optyką od firmy Leica. Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że pierwszy, ale nie ostatni, bo jak stwierdził sam Olivier Kaltner, CEO firmy Leica Camera AG w swoim nieco przydługim wystąpieniu, będzie to „long-term cooperation”. Co w tym aparacie takiego wyjątkowego? A to, że aparaty tak na dobrą sprawę są dwa, każdy z nich ma 12-megapikselową matrycę (nowy sensor Sony IMX 286 i piksele o wielkości 1,25um), a całość jest wspierana przez dwutonową diodę LED i laserowy (hybrydowy) Auto Focus. Na „papierze” wygląda to świetnie, ale rzeczywistość szybko niektóre kwestie weryfikuje i stawia pod znakiem zapytania „króla mobilnej fotografii”, jak to został okrzyknięty już w dniu premiery. Nie ulega wątpliwości, że Huawei P9 umie w makro, a do tego potrafi uzyskać taką głębię ostrości, że inne smartfony mogą tylko pozazdrościć. I to w zasadzie największy plus, bo jakość takich normalnych, codziennych zdjęć w trybie Auto raczej niczym szczególnym się nie wyróżnia, jest po prostu bardzo dobra, zadowalająca. Pewne jest, że do trybu wyboru pola ostrości trzeba się przyzwyczaić i tak jakby naczyć się z niego korzystać. Ja nadal jestem w kropce, nie wyrobiłem sobie ostatecznej opinii o aparacie i muszę sobie dać jeszcze kilka dni na testy. Niestety najbardziej martwi mnie przysłona f/2.2, którą konkurencja miała już kilka lat temu i fakt, że auto focus czasami „wariuje” nie łapiąc ostrości tam, gdzie chcemy. Jak to się mówi, fizyki się nie oszuka i jeśli wpadnie mniej światła to zdjęcia w nocy czy przy słabym oświetleniu nie będą wprawiały w zachwyt, są po prostu tylko dobre. Galeria zdjęć jest poniżej, a link do zdjęć w oryginalnej jakości jest pod zdjęciami.

Zdjęcia w oryginalnej rozdzielczości pobierzesz tutaj

Pisząc o aparacie nie można zapomnieć o przebudowanej aplikacji. I w zasadzie ta zmiana sprawiła, że Huawei postanowił dodać wyższy numerek wersji do swojej nakładki EMUI. Od teraz wchodząc w aparat w Huawei P9 wszystkie tryby wysuwamy z lewej krawędzi i tam też wybieramy ten, który nas w danej chwili interesuje. Z kolei podobny gest z prawej strony wysuwa ustawienia, a gest od dołu uruchamia tryb profesjonalny (manualny). I to właśnie tryb Pro jest też mocną stroną P-dziewiątki i swoistym ukłonem w stronę profesjonalnych fotografów, którzy będą mogli ręcznie ustawić parametry i w dodatku zapisać zdjęcie w formacie RAW (ten format jest dostępny tylko w trybie manualnym). Z nowości można wskazać tryb monochromatyczny i trzy tryby nagrywania filmów, które w maksymalnej rozdzielczości są w Full HD i 60 klatkach. O tym jednak bardziej rozpiszę się przy okazji recenzji.

Z Huawei P9 korzysta się bardzo przyjemnie i nie chodzi tutaj tylko o wygodę ze względu na kształt obudowy i ogólny design, o czym wspomniałem na początku. Swoje robi też oprogramowanie, które działa niezwykle szybko i stabilnie, a ja nie natrafiłem do tej pory na żaden problem. Możliwe, że oprócz zmian w interfejsie aparatu nowe EMUI 4.1 zostało ulepszone „wewnątrz”, tam gdzie tego nie widzimy. Użytkownik ma do dyspozycji około 1,6 – 1,65 GB pamięci RAM, więc trochę więcej niż w Mate 8 i 25 GB wolnej pamięci na dane.

Specyfikacja:

  • 5,2-calowy wyświetlacz Full HD (428 ppi)
  • 8-rdzeniowy procesor HiSilicon Kirin 955
  • 3 GB RAM
  • 32 GB pamięci wewnętrznej 
  • Slot na kartę microSD do 128 GB
  • Android 6.0 Marshmallow i EMUI 4.1
  • Podwójny aparat z tyłu z 12-megapikselową matrycą, hybrydowym AF i f/2.2
  • 8-megapikselowy aparat z przodu
  • Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac (dwuzakresowe), Bluetooh 4.2, NFC, LTE, USB Type C
  • Czytnik linii papilarnych
  • Bateria o pojemności 3000 mAh
  • Wymiary – 145 x 70,9 x 6,95 mm
  • Waga – 144 g

Za wcześnie by mówić o baterii, która potrzebuję kilku cykli, by się unormować i za wcześnie, by wyrobić sobie pełną opinię o tym sprzęcie. Na to jeszcze przyjdzie czas i po okołu tygodniu, a już na pewno dwóch będę wiedział wszystko. Huawei P9 jest już dostępny w przedsprzedaży za 2399 złotych, gdzie dodatkowo otrzymamy kartę pamięci microSDXC o pojemności 128 GB. Cena – choć trochę wyższa niż w przypadku ubiegłorocznego Huawei P8 – jest w porządku, tym bardziej, że to obecnie najtańszy flagowiec 2016 roku.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 replies on “Pierwsze wrażenia z Huawei P9 – piękny, wzorowo wykonany z ciągle zastanawiającym aparatem”

  • Andrzej
    9 kwietnia 2016 at 20:46

    Zauważyłem, że wybór pola ostrości nie sprawdza się najlepiej, ponieważ dookoła blisko znajdującego się przedmiotu pojawia się dziwna poświata lub inaczej – rozmyty na siłę obszar… Na przykład zdjęcie kubka wygląda nieco nienaturalnie :/

  • 10 kwietnia 2016 at 12:14

    Oglądałem filmy nagrane przez Katarzynę Purę z Twoim udziałem i muszę przyznać, że filmy Huawei robi naprawdę przeciętne, żeby nie powiedzieć, że słabe. Strasznie „rzuca” tym aparatem 🙁 To już chyba nawet Sony robi lepsze filmy.

    • 10 kwietnia 2016 at 13:20

      Tak, też to zauważyłem, wygląda jakby miał problemy ze szczegółowością. P9 ma sensor od Sony, dokładnie IMX268.

  • Maciej Burdzicki
    15 kwietnia 2016 at 13:50

    Zdjęcia w auto mogą być średnie, bo słyszałem, że Huawei przesadził z kompresją JPEG :/ Mam nadzieję, że w najbliższych aktualizacjach to poprawią. Pełną jakość aparatu widać po zapisaniu do raw i później „ręcznemu” zapisaniu do jpega (bez żadnej obróbki).

    Poniżej wstawiam porównanie zdjęcia w jpegu i tego samego zdjęcia zapisanego w jpegu z rawa w przybliżeniu 300%.

    http://i.imgur.com/10c5dJL.jpg

    • 15 kwietnia 2016 at 15:54

      Masz 100-procentową rację. Muszą to poprawić w aktualizacji, o ile się oczywiście da. Huawei P9 ma dobry aparat, ale w trybie Pro i RAW, którego powiedzmy sobie szczerze, będą używać tylko pasjonaci, nie zwykli użytkownicy, którzy chcą wyciągnąć smartfon z kieszeni i szybko pstryknąć zdjęcie. Choć tym drugim pewnie jakość skompresowanego jpg wystarczy.