Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Xiaomi Mi 6, jeszcze na premierowych grafikach, na myśl przyszedł mi tylko jeden smartfon – Honor 8. Tak też napisałem w jednym z tekstów. I wiecie co? Teraz muszę wszystko odszczekać, cofnąć to co powiedziałem i odpukać kilka razy w pierś, bo nie wiedziałem co czynię. Owszem, może i nowy flagowiec od Xiaomi jest wizualnie zbliżony do wspomnianego Honora, ale na żywo robi znacznie lepsze wrażenie niż na zdjęciach i napiszę nawet tak, że dawno żaden smartfon nie wywołał u mnie takiego efektu „wow” jak Mi 6. A to dopiero początek. 

Co z tą wersją?

Jak zapewne pamiętacie, Xiaomi bardzo często pokazuje kilka wariantów jednego smartfonu i nie chodzi tu tylko o wersję regionalną, a podzespoły w środku. Nie inaczej jest tym razem. Xiaomi Mi 6 przyjechał do mnie w czarnym kolorze i podstawowej wersji jaką można kupić, choć to określenie istnieje tylko w teorii, bo jak można napisać o smartfonie „podstawowy” skoro ma aż 6 GB pamięci RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej. Kolor też nie wziął się z niczego – po pierwsze, chciałem, by taki mi przysłali, a po drugie, niebieski (Bright Blue) i biały, z tego co widzę, jeszcze nie dojechały do magazynu i póki co są w przedsprzedaży.

Na recenzję przyjdzie czas, ale wiem, że mnóstwo osób rozgląda się za tym modelem, dlatego też postanowiłem wrzucić coś a’ la pierwsze wrażenia. Kilka rzeczy, które po paru dniach mi się spodobały i kilka, które nie są mocną stroną Mi 6 (tak, takie też są). Aaa i jeszcze jedno, Xiaomi Mi 6 trafił do mnie z oprogramowaniem MIUI Global 8.2, ale doszły mnie słuchy, że to nie jest do końca globalna wersja, tylko Chińczycy tam coś namieszali. Trzeba zatem spróbować wgrać „prawdziwą” międzynarodową wersję oprogramowania.

Mi 6 wygląda znacznie lepiej na żywo

Choć z początku nie przepadałem za szklanymi, błyszczącymi z każdej strony smartfonami to im ich pojawiało się więcej na rynku, tym mniej zwracałem na to uwagę. Owszem, nie cierpię paluchów i tłustych plam na obudowie (i pewnie nie tylko ja), ale muszę przyznać, że wygląd Mi 6 urzekł mnie na tyle, że nie straszne mi go używać, nawet jeśli za każdym razem, gdy go wezmę do ręki, muszę przetrzeć go o koszulkę na wysokości klatki piersiowej. Co tu dużo mówić, smartfon jest wykonany genialnie, wszystko jest perfekcyjnie spasowane, a ciemniejsza ramka w połączeniu z czarną obudowę wygląda po prostu świetnie. Xiaomi Mi 5 nawet w najmniejszym stopniu nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Mi 6. Obudowa jest z tyłu zakrzywiona (podobnie jak w takim Galaxy S8) i ciężko jest wyczuć połączenie ramki ze szkłem, ale tutaj, właśnie z tym szkłem jest mały problem, o czym napisałem trochę niżej.

Czytnik linii papilarnych z przodu

Być może ktoś nazwie mi hipokrytą, bo zawsze trąbiłem, że czytnik linii papilarnych musi być z tyłu. I nadal tak uważam, choć szala przesuwa się trochę w kierunku czytnika z przodu jeśli dobrze działa. A ten w Xiaomi Mi 6 działa bardzo szybko, więc można śmiało zaliczyć to do plusów, tym bardziej, że czytnik jest pojemnościowy, więc można odblokować smartfon, gdy ekran jest wygaszony. W sumie ten element wygląda niemal tak samo jak w Huawei P10, jest tylko nieco głębiej osadzony. Szkoda tylko, że nie przeniesiono do niego niektórych gestów, przez co przykładowo pacnięcie w przycisk działałoby jako wstecz. Są jednak inne opcje, gdzie między innymi możemy zamienić działanie przycisków pod ekranem.

Przyjemne MIUI

Są dwie nakładki producenta, które lubię i ta jest jedną z nich. Wszechobecna prostota i spokój, miła dla oka kolorystyka i przyjemne animacje czy sporo dodatków, które są zrobione „na swój sposób”. Długo by je wszystkie wypisywać, ale z tych ciekawszych można wspomnieć o zmianie kolorystyki w zależności od pory dnia, rozbudowane opcje personalizacji czy dedykowane ustawienia dla słuchawek. Muszę przyznać, że nigdy nie korzystało mi się tak dobrze z żadnej nakładki jak z tej w smarfonach od Xiaomi.

Wreszcie poprawili aparat

Xiaomi Mi 5 trochę oberwało się przez aparat, bo mimo tego, że w specyfikacji wyglądał świetnie to inaczej zachowywał się w rzeczywistości. Na pełne sprawdzenie możliwości jeszcze przyjdzie czas, ale już teraz mogę napisać, że zdjęcia z Mi 6 mogą się podobać. Poniżej macie kilka przykładowych próbek, niestety ze znakiem wodnym, którego się nie spodziewałem i którego zapomniałem wyłączyć w ustawieniach. Smartfon ma dwa aparaty z tyłu i podobne efekty z rozmyciem tła jakie można znaleźć w Huawei P10 czy iPhonie 7 Plus. Zaskakująco dobrze działa stabilizacja obrazu – zarówno w przypadku zdjęć jak i podczas nagrywania filmów. A skoro o filmach mowa to jest rozdzielczość 4K przy 30 klatkach.

Jest adapter!

Mimo tego, że pudełko z zewnątrz jakoś nie zaskakuje to w środku znajdziemy wszystkie wymagane w przypadku Xiaomi Mi 6 akcesoria. No może niemal wszystkie, bo choć to flagowiec, w pudełku nie natrafimy na słuchawki. A mogliby w końcu dorzucić jakieś Pistony, w końcu trochę dobrych słuchawek mają w ofercie. Pewnie niektórych martwi, że Xiaomi Mi 6 nie ma mini jacka, ale na całe szczęście producent nie zapomniał o specjalnej przejściówce. Jest adapter z USB type C na mini jack, więc do smartfonu podłączymy słuchawki jakie tylko chcemy i jakie używamy. Jest też oczywiście adapter sieciowy z szybkim ładowaniem, elegancko zwinięty przewód USB i skromne, bo skromne, ale zabezpieczające etui na „plecki”.

Oj śliski jest skubaniec

To przypadłość wszystkich smartfonów, których obudowa jest wykonana ze szkła. Tutaj jeszcze nie wiem co to jest za szkło, bo nie znalazłem stosownej informacji, ale zachowuje się jak każde inne. Jak wspomniałem wyżej, tył jest zaoblony wzdłuż dłuższej krawędzi, co ma trochę poprawić chwyt, ale szklana powierzchnia (w dodatku w czarnym kolorze) ma syndrom kartoteki policyjnej, bo widać na niej każdy odcisk palca. Do tego jest bardzo śliska i zjeżdża niemal z każdej powierzchni, jeśli tylko jest pod lekkim nachyleniem. Sytuację poprawia etui z zestawu, ale jak to się mówi, nie po to ma się szybki, ładny samochód żeby stał cały czas w garażu.

Jeszcze niedostępny w Polsce

Dopiero co była premiera, więc pewnie minie jeszcze kilka tygodni jak nie miesięcy zanim Xiaomi Mi 6 zagości w Polsce. W kwestii polskiego debiutu porusza się zawsze dwie kwestie – te dotyczące ceny i obecności LTE B20. Wersja, która do mnie trafiła, pomimo tego, że oznaczona jest jako „International”, nie wspiera pasma B20 (FDD800). Używałem już kilku telefonów bez tego (między innymi Xiaomi Redmi 4, którego recenzję znajdziecie tutaj) i tam gdzie przebywałem nie było to zbyt kłopotliwe, więc zastanawiam się jak będzie w przypadku flagowca. Nie mniej, jeżeli Xiaomi Mi 6 trafi do oficjalnej dystrybucji w Polsce powinien obsługiwać B20. Cena? Z pewnością wyższa niż po przeliczeniu z „chińskich dolarów” na złotówki, ale mam nadzieję, że dystrybutor nie zaszaleje i zmieścimy się w dwóch tysiącach.

Kilka istotnych braków też się znajdzie

W moim przypadku jeden bardziej istotny, drugi mniej. Chodzi o slot na kartę pamięci microSD, którego w Xiaomi Mi 6 nie uświadczymy i którego trochę mi brakuje, a także wspomniany już brak mini jacka 3,5 mm. Mam sporą kartę, na której trzymam dane i trochę słabo, że nie mogę jej włożyć do smartfonu, który przez pewien czas jest moim „daily driverem”. Z drugiej jednak strony, 64 GB pamięci wewnętrznej trochę to ograniczenie rekompensuje. Xiaomi Mi 6 może nie należy do tych smuklejszych i pewnie dałoby się zmieścić gniazdo słuchawkowe, ale ja tam wolę mieć pojemniejszą baterię (ta w Mi 6 przy 5,15-calowym ekranie ma 3350 mAh) niż otwór, w którym tylko będzie zbierał się kurz. Zresztą, przelotka jest, więc wilk syty i owca cała.

Grzeje się

Zauważyłem to podczas pierwszego ładowania. Ładuje się szybko, ale też obudowa robi się ciepła, nie gorąca, a ciepła. Nie w jednym miejscu, a cała, tak równomiernie. Według programu AIDA64 temperatury były w zakresie od 41 do 46 stopni, a biorąc pod uwagę fakt, że zbliża się lato… no właśnie. Będę musiał się temu przyjrzeć, sprawdzić jak się będzie zachowywał podczas kolejnych ładowań i jaka będzie temperatura podczas intensywnego łupania w Mortal Kombat X.


Jeżeli chcecie się jeszcze czegoś dowiedzieć na temat tego smartfonu, tak przed recenzją to śmiało pytajcie w komentarzach. Postaram się w miarę możliwości wszystko sprawdzić. Na koniec jeszcze serdeczne dzięki dla sklepu GearBest, który dostarczył sztukę Xiaomi Mi 6 do testu.

sprzet-do-testu-dostarczyl-gearbest

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

11 replies on “To Mi się podoba. Xiaomi Mi 6 wpada na testy!”