Wiemy już doskonale co to są tak zwane hoverboardy, tym bardziej, że po okresie komunijnym sporo dzieciaków już na tym jeździ. Dla przypomnienia, to takie elektryczne deski z kołami po bokach, na których stajemy i przechylając się w odpowiednią stronę, jedziemy do przodu lub do tyłu. O ile nauka jazdy na takim czymś nie przychodzi łatwo, to już na takiej hulajnodze umie jeździć chyba każdy. Żadnej filozofii w tym nie ma, bo wystarczy stanąc jedną nogą na hulajnodze, a drugą co jakiś czas się odpychać żeby nabrać prędkości. No chyba, że jest elektryczna to nawet odpychać się nie musimy (oczywiście do czasu rozładowania akumulatora), bo wystarczy stanąć i nacisnąć jeden przycisk. Jednym z takich elektrycznych gadżetów jest hulajnoga Goclever City Rider 5.

Pewnie każdy wie co to jest hulajnoga i jak wygląda, ale akurat w tym przypadku jest jest hulajnoga elektryczna, więc z której strony by nie spojrzeć, jest masywniejsza, większa i cięższa od tej „nromalnej”. Ale w porównaniu z innymi pojazdami elektrycznymi wcale nie wypada tak źle, bo waży dokładnie 8,2 kilograma, w większości została wykonana z aluminium, a miejsce, w którym stawiamy nogi zostało wyłożone antypoślizgowym materiałem z powierzchnią podobną do papieru ściernego. Na kierownicy, a w zasadzie to rączkach, które dokręcamy do całości znajduje się guma, więc ręcę nie mają nam się prawa ślizgać, choć ja proponuję założenie jakichś rowerowych rękawiczek dla zwiększenia komfortu. Niestety po dłuższej przejażdżce, a tym bardziej w słoneczną pogodą ręce potrafią nam się spocić. Na kierownicy zauważymy tam też prosty, podświetlany komputer pokładowy z prędkościomierzem, stanem naładowania baterii, dystansem i jeszcze kilkoma mniej istotnymi danymi. Tam też łączamy hulajnogę – wystarczy przytrzymać dłuższą chwilę środkowy przycisk. W tym miejscu muszę przyczepić się do jednej rzeczy. Komputer tak naprawdę pokazuje chwilowe obciążenie, więc nie jesteśmy w stanie dokładnie określić ile baterii pozostało. Wygląda to mniej więcej tak. Jedziemy, mamy 5 kresek baterii, przyspieszamy i utrzymujemy najwyższą prędkość i nagle spadają dwie kreski, a gdy za chwilę zwolnimy czy będziemy jechać z górki to stan baterii się podwyższa. Z przodu zamontowano pionowy pasek z diodami LED, które dają mocne, jasne światło i dobrze oświetlają drogę.

Warto też napisać, że hulajnogę trzeba przygotować do pierwszej jazdy, po wyjęciu wszystkiego z opakowania. Przygotować to znaczy, dokręcić dwie rączki do ramy i za pomocą dołączonego imbusa wyregulować pozycję manetek do przyspieszania i hamowania.

Hulajnogę napędza 250-watowy silnik, który został umieszczony w przednim kole, a energia magazynuje się w bateriach od firmy LG, które łącznie mają 6600 mAh i znajdują się w ramie kierownicy. Tak przynajmniej wnioskuję, bo rama kierownicy jest gruba, a w jej górnej części znajduje się złącze do ładowania. Wydaje mi się, że mocy jest wystarczająco, choć nie można wykluczyć sytuacji, że czasami wyprzedzi nas jakiś napalony rowerzysta czy Pani Jadzia z zakupami biegnąca na autobus. Hulajnogę rozpędzamy za pomocą czarnej manetki po prawej stronie i podobnie też hamujemy, z tym, że wciskając czerwoną manetkę po lewej. Do hamowania możemy też wykorzystać hamulec nożny przy tylnym kole, ewentulnie zeskoczyć, co też jest metodą, choć nieco mniej bezpieczną. Podczas hamowania za pomocą manetki czujemy delikatne szarpnięcie (co w sumie zależy od prędkości z jaką jedziemy i sytuacji na drodze) i można to porównać do czegoś w rodzaju hamowania silnikiem w samochodzie.

Hulajnoga ma składaną konstrukcję i wystarczy jedno pociągnięcie dźwigni, by szybko ją złożyć czy rozłożyć. Może nie po to by targać ją na ramieniu, ale żeby wrzucić ją do bagażnika samochodu i wykorzystać w awaryjnych sytuacjach, gdy przykładowo samochód odmówi nam posłuszeństwa czy kiedy będziemy musieli przemieścić się z punktu A do punktu B w godzinach szczytu. I właśnie wtedy taki mobilny transporter przydaje się najbardziej, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Musiałem zostawić samochód u mechanika na kilka godzin, w dodatku na drugim końcu Kielc, a do tego zrobić to na tyle sprawnie żeby jeszcze wrócić do pracy. Ponad 5 kilometrów w jedną stronę udało się pokonać w około 15 minut co jest świetnym wynikiem, bo pewnie drugie tyle musiałbym doliczyć, stojąc samochodem w korkach. Zresztą, właśnie tak było, gdy odbierałem samochód. Trasę do mechanika na hulajnodze przejechałem w 16 minut, a wracając samochodem, przejeżdzając przez pierdyliard świateł i tracąc czas w korku, wyszło ponad pół godziny. Trasa nie należała jednak do najprzyjemniejszych, co z jednej strony było winą leżącą po stronie hulajnogi, a z drugiej, trasy jaką jechałem. Prawda jest taka, że brak jakiejkolwiek amortyzacji przedniego koła sprawia, że na nierównym chodniku telepie nami jak kotem po tabletkach i nawet sprytne omijanie dziur na nic się zdaje. Sytuacji nie poprawiają koła, które nie są pompowane, mają różną średnicę (to z przodu, gdzie jest silnik ma 5,5 cala, a z tyłu jest mniejsze i ma 5 cali) i tylko lekką warstwę gumy. Czasami trzeba zwolnić, czasami się zatrzymać albo po prostu iść na żywioł i przyjąć wszystkie drgania na siebie, co przyjemne raczej nie jest. Ja pomagałem sobie podciąganiem kierownicy (a tym samym przedniego koła), gdy widziałem, że zbliżam się do nierówności czy niewielkiego krawężnika. Podobnie jest na kostce brukowej, choć wtedy dochodzi jeszcze do zabawnej sytuacji, bo spod kół wydaje się podobny dźwięk do tego, jakbyśmy w hulajnodze zamiast prądu mieli jakiś silnik spalinowy. Plus przynajmniej jest taki, że ludzie się rozglądają co się zbliża i sami schodzą z drogi. Największą przyjemność z jazdy odczuwamy poruszając się po asfaltowej ścieżce rowerowej, jednocześnie wsłuchując się w lekki szum silnika. Szkoda tylko, że w Kielcach jest ich zbyt mało.

Jak szybko pojedziemy i ile tak naprawdę przejedziemy? Odpowiadając na pierwszą część pytania pewnie Was zaskoczę, bo na prostej drodze uzyskałem trochę wyższy wynik niż deklaruje producent – dokładnie 21 kilometrów na godzinę przy niemal pełnym akumulatorze. Jeżeli pojedziemy z górki jest szansa, że dopijemy nawet do 24-25 km/h. Z dystansem bywa różnie i powtórzę jeszcze raz, sporo zależy od tego jakie jest ukształtowanie trasy jaką jedziemy. U mnie hulajnoga rozładowała sie po około 12 kilometrach, więc jest to dolna granica tego, co podaje Goclever. Nie chcę tutaj nikogo bronić, ale przypuszczam, że zasięg zależy od podłoża po jakim się poruszamy, nachylenia terenu czy wreszcie wagi jeżdzącego. Tutaj wspomnę, że swobodnie może na niej jeździć osoba ważąca maksymalnnie 95 kg, ale w ramach ekstremalnych testów udało się zrobić kilka kółek osobie, która grubo przekraczała tę granicę. Niższy wynik pewnie był związany z tym, że jechałem po nierównym chodniku i w kilku miejscach lekko pod górkę. Być może, gdyby była to gładka, równa i prosta ścieżka rowerowa to byłoby bliżej górnej granicy, czyli 20 kilometrów.

Gdy już hulajnoga się rozładuje to podłączamy ją do prądu ładowarką podobną do tej jaką znajdziemy przy laptopach. Zasilacz ma prawie 60W mocy (29,4 V, max. 2A) i do ponownego napełnienia hulajnogi „paliwem” potrzebujemy maksymlanie 3 godzin. Jak już wspomniałem, gniazdo ładowania znajduje się w górnej części ramy, blisko kierownicy. Tutaj brakuje mi jedej rzeczy – osobnego wskaźnika naładowania baterii. Co prawda możemy włączyć komputer i sprawdzić stan naładowania, ale przydałaby się jakaś jedna dioda, która zmieniałaby kolor.

City Rider 5 to niewątpliwie świetne urządzenie do szybkiego przemieszczania się w większym mieście, dające przy tym ogromną frajdę z jazdy i trochę też satysfakcję z tego, że przemieszczamy się szybciej niż Ci wszyscy ludzie stojący w korkach, w autobusach czy swoich samochodach. Myślę, że jak na hulajnogę elektryczną jest też całkiem rozsądnie wycenione, bo kosztuje 1499 złotych. Niektóre deski (hoverboardy) są droższe albo kosztuje tyle samo. Hulajnoga jest bardzo dobrze wykonana i ma składaną konstrukcję, choć po czasie zaczęła trochę skrzypieć. Od samego początku też rama kierownicy ruszała się do przodu i do tyłu, co z początku może przywodzić na myśl jakieś niedopatrzenia w montażu, ale sprawdzałem i doszedłem do wniosku, że tak po prostu musi być, żeby, co niweluje wszelkie przeciążenia np. podczas hamowania.

Mówimy tutaj jednak o podstawowym wariancie, bo jeśli dopłacimy 500 złotych dostaniemy hulajnogę City Rider 5 Carbon z lżejszą (7,3 kg) i jak sama nazwa wskazuje, karbonową ramą, większym akumulatorem (8,8 Ah), większym zasięgiem na jednym ładowaniu (15-25 km) czy wreszcie amortyzatorem z przodu, czyli elementem, którego najbardziej brakowało mi w testowanym przeze mnie modelu (w recenzji wideo powiedziałem, że hulajnoga ma podpórkę, ale raczej tak nie jest, bo nie znalazłem jednoznacznej odpowiedzi).

Prezentowana hulajnoga elektryczna od Goclevera jest jedną z pierwszych na polskim rynku i muszę przyznać, że to dobry produkt, ale jeśli ja miałbym kiedyś taką kupować, na pewno zdecydowałbym się na ten droższy model, choćby tylko ze względu na amortyzator.

Plusy:

plus-iconDobra jakość wykonania i materiały
plus-iconAntypoślizgowy podest
plus-iconZadowalająca prędkość 
plus-iconWielka przyjemność z jazdy
plus-iconSkładana konstrukcja ułatwiająca przenoszenie
plus-iconSzybki czas ładowania akumulatora
plus-iconPrzyzwoita cena jak na osobisty transporter elektryczny
plus-iconMocne przednie światło

Minusy:

minus-iconStan baterii pokazujący chwilowe obciążenie
minus-iconBrak jakiekolwiek amortyzacji przedniego koła
minus-iconZasięg (dystans) niższy niż deklaruje producent
minus-icon Słaby hamulec nożny
minus-iconBrak podpórki (nóżki) 

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

20 replies on “Tyle frajdy to ja dawno nie miałem! Recenzja hulajnogi elektrycznej City Rider 5 od Goclever”

  • 2 czerwca 2017 at 23:49

    Przy baterii 6600 mAh około 240 minut to wcale nie tak dużo, chociaż, wiadomo, chciałoby się szybciej. Nie ma tutaj żadnej technologii szybkiego ładowania, ale to pewnie wpłynęłoby na żywotność baterii i zapewne cenę. Pamiętaj, że bądź co bądź to podstawowa hulajnoga elektryczna, na którą może sobie pozwolić więcej osób. Hulajnoga od Xiaomi to około 2200 PLN, a takie coś jak EMICRO to już 4500 PLN.

  • Elektroniczny Mordulec
    4 czerwca 2017 at 23:45

    3h to mało, telefon się ładuje 2h.

  • Elektroniczny Mordulec
    6 czerwca 2017 at 00:50

    Od razu mi się przypomniało
    https://youtu.be/_Q7IJOYxAMo

  • Magda
    8 czerwca 2017 at 08:41

    Ja testowałam ostatnio hulajnogę elektryczną airwheel z5 i powiem szczerze dużo lepsze urządzenie od goclever’a. Ma z przodu amortyzację, oświetlenie ledowe z przodu i tyłu (hamulec) oraz spokojnie można zorbić około 20 km na pełnym naładowaniu (sprawdzałam i prawie przejechałam nim 20 km)

    • 8 czerwca 2017 at 12:30

      Akurat tego modelu jeszcze nie testowałem, ale z chęcią bym to zrobił. Dobrze, że ma amortyzator i oświetlenie, ale ma też cenę, która jest niemal dwukrotnie wyższa.

      • Antoni
        10 czerwca 2017 at 11:23

        Jak dla mnie lepiej dopłacić i kupić jak Magda pisze tego airwheela (z tego co widzę jest porządniejszy i wygląda na bardziej wytrzymały model)

      • Migot
        4 lipca 2017 at 12:37

        widzałeś ostatnie przeceny ? Carbon kosztuje teraz 1499 a zwykła 1199 zł. Pytanie jak carbon ma się do xiaomi?

  • Jan Kowalski
    26 czerwca 2017 at 10:45

    Podejrzewam, że to nie jest „problem” tylko „koszt”. A tak w ogóle to dzięki Krzysztofie za rozbudowaną recenzję. Nie ma takiej chyba jeszcze nigdzie (albo nie udało mi się znaleźć) i na jej podstawie zdecydowałem się jednak kupić Carbona. Najbardziej odczuwalne w czasie jazdy będą niestety nierówności, więc amortyzator z przodu jest sporym plusem. W dodatku znalazłem przedwczoraj na Allegro autoryzowany sklep Goclevera, który sprzedaje wyższy model w promocyjnej cenie tego tańszego a tańszy za jakieś 1200 zł. Uważam, że na pierwszą hulajnogę elektryczną obie ceny zrobiły się o wiele bardziej akceptowalne.

    • Migot
      4 lipca 2017 at 13:08

      Kupiłeś Carbona ? Ja widzałem najtaniej za 1460 zł więc pytanie co brać, to na gwarancji door 2 door czy ryzykować i czekać na xiaomi z chin 😛

      • 4 lipca 2017 at 13:34

        Biorąc pod uwagę wszelkie za i przeciw, ja bym postawił na Xiaomi z Chin, tym bardziej przy obecnych promocjach 🙂

        • Migot
          4 lipca 2017 at 13:43

          Hmmm wygląd na pewno + dla xiaomi ale jeżeli chodzi o moc silnika, wysokość od podestu wszystko jest porównywalne, z tym że tu na miejscu masz serwis, amortyzator, którego xiaomi nie ma no i nie czekasz na przesyłke :P. Sam nei wiem

          • Jan Kowalski
            5 lipca 2017 at 11:17

            Ja wziąłem Carbona bo Xiaomi, co by o nim nie mówić, to zamorskie kraje i cholera wie jak tam u nich z serwisowaniem sprzętu. U Goclevera jest ten bonus, że masz door2door. Carbon oświetlenie też ma, przednie, i to całkiem mocne. Plus trochę amortyzacji jednak robi swoje. Na minus pewnie mniejsze koła bo im większe tym lepiej, jednak tu wchodzi też element jakie to są koła. Jeśli jednakowo twarde, to amortyzacja będzie lepsza na Carbonie. Za to w konfrontacji z miastem – bardziej trzeba uważać przy pokonywaniu krawężników – mniejsze koło to wiadomo, większa szansa, że nie wskoczy tylko zaryje jak w ścianę, fizyki nie oszukasz. Plus większego koła jest też taki, że powinna się lepiej rozpędzać, ale! Minus Xiaomi to jednak masa własna. Carbon to niecałe 8 kg, Xiaomi już ponad 12 a silnik o takiej samej mocy. Dokładasz ciężar własnej dupy i dla silnika te parę kilo zaczyna robić różnicę. No i bateria. Niby w Xiaomi większy zasięg ale musisz to cholerstwo ładować do pełna aż 5 godzin. Carbona w dwie godzinki napasiesz prądem. No i jeszcze jedna rzecz mi się w Xiaomi za cholerę nie podoba. Baterie „pod brzuchem” gdzie łatwo zawadzić o podłoże i to rozpirzyć oraz sposób składania. Kierownica wygląda po złożeniu jak ułamana, to raz. Po drugie nie składa hulajnogi tak ładnie na płasko jak w Carbonie a to jest automatycznie mniej wygodne w transporcie (nie licząc już tego, że jest cięższa).

            Każda ma jakieś wady i każda ma jakieś zalety. Brałbym te koła i zasięg z Xiaomi a resztę z Carbona.

          • Migot
            5 lipca 2017 at 11:29

            A jaki jest realny zasięg na carbonie ? Własnie się zastanawiam ,jak to możliwe że niby xiaomi ma 30 km jak więcej waży a ma taką samą moc?

            Wielkościowo powinny być takie same ? W sensei komfort jazdy dla mnie (193cm) powinien być podobny, bo z tego co widzę wysokośc jest podobna

          • Jan Kowalski
            5 lipca 2017 at 11:55

            Nie wiem jaki jest realny zasięg na Carbonie, bo nie miałem okazji go aż tak „zajechać”. Najdłuższy dojazd jaki wykonałem to było 8 km i zostało mi jeszcze ponad pół baterii. Jak będzie okazja to sprawdzę po jakim dystansie trzeba będzie „hulać nogą”. No i, im większa masa, tym krócej pojedziemy. Jak wspominałem – fizyki nie oszukasz. Oczywiście spore znaczenie będzie tutaj mieć nie sam silnik ale silnik vs bateria vs masa. Są na to odpowiednie wzory i da się to prosto wyliczyć choć należy pamiętać też o zmiennych, które zawsze takie wyniki zaniżają. Np ukształtowaniu terenu, czy (o czym chyba wszyscy zapominają) wiatr. Ten drugi może być większym problemem na płaskim terenie niż się wydaje. Tak czy inaczej obstawiam jakieś 20 km przy przeciętnych warunkach jazdy, przy masie jadącego ok 80-85 kg. Na szczęście więcej mi nie trzeba bo zasilacz jest niewielki i mogę się podłączyć w razie czego gdziekolwiek. A na wyprawy w dzicz za miasto i tak się to ustrojstwo nie nadaje, bo jazdy po bezdrożach to sobie nawet nie wyobrażam przy takim podwoziu 😀

            Co do reszty. Wczytałem się trochę w parametry i wygląda mi na to, że Xiaomi ma pompowane opony. Na pewno polepsza to komfort jazdy (amortyzację), ale nie wiem co jeśli taką oponę przebijesz (da się to wymienić, czy nie, nie wiadomo). Druga sprawa to kwestia wysokości. Ja mam 184 cm wzrostu i do kierownicy w Carbonie nie muszę się schylać, ale przy 193 może już nie być tak pięknie. Xiaomi zdaje się ma regulację wysokości kierownicy i w tym przypadku wygrywa jeśli chodzi o osoby wyższe. Carbon takiej regulacji nie ma. Za to jest prosty sposób by sobie sprawdzić czy wystarczy. Od podestu do końca kierownicy (czyli tak jak byś na niej stał) jest 85 cm. Weź kij od mopa, zmierz, przywiąż coś poniżej 85cm w poprzek (kierownica jest prosta) i zobacz jak ci z tym będzie. Jak do dupy to nie bierz Carbona bo nie tylko garba będziesz dostawał ale i wrażenia, że na kaczce kurde jedziesz. A jeśli całkiem w porządku i z luzem (zależy od długości łap przecież też) to skup się na innych elementach i wybierz to, co cię bardziej przekonuje. ;]

  • on
    24 lipca 2017 at 17:37

    Po dwóch tygodniach uległa uszkodzeniu, wysyłając do serwisu oleole napisali mi że nie uwzględnią reklamacji ponieważ uszkodzony jest wyświetlacz !!!! Dodam że wyświetlacz był bez jakichkolwiek zarysowań mimo iż bateria była pełna urządzenie przestało jeździć

    • 25 lipca 2017 at 00:09

      Dziwna sprawa, ale… co ma „serwis” ole ole do serwisu autoryzowanego firmy Goclever? 🙂 Na podstawie dowodu zakupu, który otrzymałeś ze sklepu możesz zgłosić bezpośrednio sprzęt do serwisu Goclevera, o tutaj: https://rma.goclever.pl/

  • anios
    10 maja 2018 at 12:57

    Kto by kiedyś pomyślał, że teraz będziemy na elektrycznych hulajnogach śmigać, ja też sobie kupiłem w ME SKYMASTER Hoola 😀

  • mikolaj
    23 maja 2018 at 13:51

    hulajnoga jest extra jeśli chodzi o jazdę. Lecz mam ją pół roku i była w naprawie 5 razy. Co mniej więcej 40 km się wyłancza i nie jezdzi. Dzisiaj przyszła z naprawy stwierdzili że jest w pełni sprawna lecz niestety nie działa. Syn kupił za własne pieniądze i nie wiem co mam zrobić. Mam tego dosyć!!!!!

  • Grzegorz
    26 maja 2018 at 13:29

    city rider 5 carbon (przebieg około 200km) – w serwisie za pierwszym razem już po tygodniu wysiadła elektronika i były luzy kierownicy, luzów nie naprawili… 2x w serwisie oderwalo się przednie koło z widelca na co serwis odpisał, że to uszkodzenie mechaniczne i chcą 250zł za naprawę. zobaczymy co dalej mam zdjęcia z pierwszej nie naprawionej reklamacji jak zpawy na widelcu są spękane i były stuki- zobacze co mi serwis dalej odpowie… dodam jeszcze, że jezdzi tym 10latek a co by było jak by użytkował ktoś o wadze z 80 kg…
    NIE POLECAM JAK DLA MNIE KIEPSKI ZAKUP I ROZCZAROWANIE W OCZACH DZIECKA

    • 28 maja 2018 at 11:52

      Dzięki za informację. Przykro mi jest czytać takie komentarze, ale niewiele w tym temacie mogę zrobić. Potwierdza się jednak zasada, że recenzent nie wychwyci wszystkich rzeczy nawet jakby testował dane urządzenie przez miesiąc. Niektóre wychodzą niestety po dłuższym czasie.