Długo zbierałem się do tego tekstu, ale w końcu się udało i jest. Pamiętacie wszystkie swoje telefony i później smartfony, których używaliście do tej pory? Ja nie, bo kto by to zliczył, pewnie doszłoby do kilkudziesiętu modeli, ale było kilka takich, które do dzisiaj bardzo mile wspominam. Do tego stopnia, że dzisiaj mogę o nich napisać coś więcej, tak jakby dopiero je kupił i zaczął używać. 

Nokia 3210 i Nokia 3510i

Postanowiłem zacząć od tych dwóch telefonów, bo to one były dla mnie tymi „pierwszymi” i w sumie pojawiły się w podobnym okresie. Nokia 3210 była pierwszym telefonem jaki kiedykolwiek miałem, dostałem go od taty, jakoś w podstawówce. Wiecie jak to było, pierwszy telefon, jeszcze nie każdy taki miał, frajda była nieziemska jak na przerwach można było pograć w Snake’a. Potem były wymienne obudowy, których miałem kilka, zabawy w „kolorowe” wyświetlacze czy zmiana podświetlenia klawiatury. Telefon pojawił się w 1999 roku, ale ja dostałem go kilka lat później, w zasadzie w podobnym czasie, gdy do sklepów zawitała druga z wymienionych, czyli Nokia 3510i. Ten telefon z kolei był pierwszym, który cholernie chciałem mieć. Zresztą, nie tylko ja, bo w tamtych czasach był niezwykle popularny ze względu na kolorowy ekran (niewielki, 96 x 65 pikseli, wyświetlający coś koło 4 tysięcy kolorów i nie mający nic wspólnego z oszczędzaniem energii), nowoczesną i w pewnym sensie nawet unikatową obudowę (to podświetlnie po bokach), polifoniczne dzwonki i wsparcie dla transmisji danych po GPRS. Ostatecznie w ogóle go nie miałem, ale mimo wszystko znałem go niemal na wylot. Do tej pory gdzieś w szufladzie mam Nokię 3510, ale bez „i”, czyli wersję wcześniejszą, między innymi bez kolorowego ekranu.

Nokia 3210 / fot. mobilemodels.net

Nokia 3510i / fot. Maxbhi

Siemens CX65

Wtedy Siemens robił naprawdę świetne telefony i szkoda, że marka nie przetrwała do dziś, bo coś czuję, że zaskoczyłaby nas kilkoma nietypowymi smartfonami. W swoich rękach miałem sporo Siemensów, doskonale pamiętam ten z doczepianym aparatem, ale najbardziej kojarzę model Siemens CX65, który na rynku zadebiutował jakoś w 2004 roku. Telefon, który przyciągał uwagę agresywnym, „ostrym” designem, dużym jak na tamte czasy 2-calowym ekranem, charakterystycznym joystickiem i rozbudowanym aparatem, który mógł zrobić do 12 zdjęć na sekundę i nagrać 30-sekundowy film w rozdzielczości 128×96 pikseli. W tamtej epoce to było naprawdę coś. Do tego miał port IrDA z trybem „nie ruszaj, bo przerwie” i 40-głosową polifonię. Ja ten model dobrze pamiętam, bo pewnego dnia przyszedł z nim do szkoły jeden z moich znajomych. Telefon zrobił ogromne wrażenie, bo większość osób miała marne śrutofony z niemal o połowę mniejszym ekranem.

Siemens CX65 / fot. mgsm.pl

Sony Ericsson Xperia X1

No to teraz kilkuletni przeskok. Pierwsza Xperia, ale jeszcze od Sony Ericssona i pierwsza z mobilną wersją Windowsa. Teraz takie połączenie nie miałoby racji bytu. W sumie to teraz idzie wszystko na jedno kopyto, upraszczając, po prostu prostokątna obudowa z ekranem z przodu, a wtedy producenci jakoś kombinowali, by zrobić nietypowe urządzenie. Wysuwane, okrągłe, obkręcane, z klapką, jednym zdaniem, było w czym wybierać. I właśnie jednym z nich był model Xperia X1 (premiera w 2008 roku). Jak wspomniałem, smartfon z systemem od Microsoftu, dokładnie w wersji Windows Mobile 6.1 Pro, rozsuwaną obudową i pełną klawiaturą QWERTY, a do tego z 3-calowym, dobrej jakości ekranem.

Sony Ericsson Xperia X1 / fot. mobileunlock24

Zawsze lubiłem nieszablonowe urządzenia i Xperia X1 z pewnością była jednym z nich. Pomijam już fakt, że system nie należał do najprzyjemniejszych, mimo tego, że producent starał się bardzo to poprawić dodając personalizowane X Panele czy fakt, że klawiatura była zbyt płaska, by można było szybko, bezwzrokowo pisać. Ale to wszystko się nie liczyło, gdy miało się mały komputerek w kieszeni, który jakby nie patrzeć, przyciągał uwagę, szczególnie w sytuacji, gdy przekręcało się go o 90 stopni i wysuwało klawiaturę.

Z Xperią X1 długo nie zabalowałem, bo ogólnie wtedy miałem taki okres, w którym szybko zmieniałem telefony, sprzedając ten co mam, trochę dokładając i kupując, a potem sprawdzając kolejny. Wtedy przez ręcę przewinęła mi się też Samsung Omnia z pamiętnym, metalowym rysikiem na smyczy i muszę przyznać, że przez niego mocno zraziłem się do dotykowych smartfonów. Może dlatego, że na iPhone’a nie było mnie stać. Wróciłem do „bezdotykowców”.

Nokia E71

Ten telefon, jak i jego klasyczny kolega, czyli Nokia E51 to wręcz legendarne telefony biznesowe. Świetnie wykonane, wytrzymujące spokojnie tydzień na baterii i w czasach swojej świetności kosztujące tyle co teraz flagowce. Mnie akurat spodobała się Nokia E71, bo była (tak, zgadliście) nietypowa. Ekran w poziomie i niezapomniana, cholernie wygodna jak dla mnie klawiatura QWERTY. Założę się, że gdybym teraz wyjął Nokię E71 to nikt by krzywo nie patrzył, bosmartfon jest bardzo rozpoznawalny i zdążył wyrobić sobie dobrą reputację. A przecież premierę miał jakieś 8 lat temu. Nawet coś mnie tknęło i sprawdziłem ile trzeba wydać, żeby kupić nowszą i w zasadzie ostatnią generację – Nokię E72. I wiecie co? Od kilkuset do nawet półtora tysiąca złotych. Nieźle, choć ta górna granica jest mocno przesadzona.

Nokia E71 / fot. ebay

Co było najlepsze w tej Nokii? Świetnie wykonana, metalowa obudowa, a mimo to ważąca zaledwie 126 gramów. Pełna klawiatura z idealnie rozlokowanymi przyciskami funkcyjnymi, szybkie włączanie latarki i bateria o pojemności 1500 mAh (w dodatku Li-Po), która wytrzymywała naprawdę długo. Jeśli miałbym używać drugiego telefonu, takiego wiecie, typowo tylko do dzwonienia to wcale nie byłby to jakiś smartfon, a właśnie Nokia z serii E. Zapadła mi w pamięci jak mało który telefon.

Samsung Wave

Samsung to jest jednak zaskakująca firma. Jak jednym smartfonem (przypomnę, Samsung Omnia) potrafiła mnie zniechęcić do smartfonów z dotykowym ekranem, tak nieco później przekonała mnie na nowo, tworząc Samsunga Wave. Smartfon, który w zasadzie był ważnym krokiem dla Samsunga, ale też dla mnie, bo dzięki niemu rozpocząłem prowadzenie swojej pierwszej, własnej strony o platformie bada. Dla przypomnienia, był to system stworzony przez Samsunga, a Samsung Wave był pierwszym smartfonem, który działał pod jego kontrolą. Ale nie to było najważniejsze. Smartfon miał ładną, odporną, aluminową obudowę, duży jak na tamte czasy 3,3-calowy ekran i to w dodatku Super AMOLED ze szkłem Gorilla Glass, był też pierwszym smartfonem, który odtwarzał filmy HD z certyfikatem DivX. Ale to właśnie ekran był kluczowy, bo nie dość, że miał świetne kolory, nasycenie i głęboką czerń to jeszcze wspierał multi dotyk i to właśnie przez co na nowo polubiłem smartfony z dotykowymi ekranami.

Samsung Wave / fot. Samsung

Samsung Galaxy Note 4

No i jeszcze jeden Samsung, tym razem nieco bardziej współczesny. Ja nadal uważam, że był to najlepszy smartfon z całej serii Galaxy Note jaki pojawił się do tej pory i pewnie zmienię zdanie dopiero, gdy zadebiutuje na rynku nadchodzący Samsung Galaxy Note 8. Bo zapowiada się bardzo ciekawie i według mnie, po tym co przytrafiło się Galaxy Note 7, będzie najbardziej dopracowanym smartfonem Samsunga ever. Ale wracając do Galaxy Note 4, jak pamiętam, kupiłem go od razu w przedsprzedaży z workiem akcesoriów w prezencie i w takim kolorze jaki widzicie na grafice poniżej. Była to naprawdę zwarta i solidna konstrukcja oparta na aluminiowej ramce (w Galaxy Note 3 jeszcze był plastik) i przede wszystkim płaska, jeszcze przed tym całym bumem na zakrzywienia czy inne „kurwedy”. Jak pamiętacie, pierwszym krokiem w stronę zakrzywionego ekranu był Galaxy Note Edge, który pojawił się równocześnie z Galaxy Note 4.

Samsung Galaxy Note 4 / fot. Samsung

Co było takiego fajnego w Galaxy Note 4? Wspomniana obudowa, która z tyłu dodatkowo miała bardzo praktyczną imitację skóry, rysik rozpoznający do 2048 poziomów nacisku czy na tyle wysoka wydajność, że nadal jest sporo osób, które używają tego smartfona.

Huawei P9

No i ostatni, który tutaj się pojawia, Huawei P9, czyli poprzedni flagowy model od Huawei’a z serii P. Używałem go od dnia światowej premiery (do tej pory pamiętam ten szybki wypad do Londynu na konferencję) i rozstałem się z nim dopiero kilka tygodni temu, bo przejęła go moja druga połówka. U mnie wytrzymał prawie dwa lata i jestem pewien, że spokojnie popracuje jeszcze drugie tyle. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że bardzo dobrze go wspominam, do tego stopnia, że według mnie to najpewniejszy smartfon tego producenta. Dlaczego? Nigdy mnie nie zawiódł, dostał sporo aktualizacji, był solidnie wykonany i przede wszystkim robi świetne zdjęcia. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że pod względem fotografii wypada lepiej niż jego następca, Huawei P10 (możecie to sprawdzić w porównaniu obydwu modeli).

Huawei P9 / fot. Huawei

Tak wyglądało to u mnie, choć rzecz jasna, nie są to wszystkie telefony, z którymi miałem do czynienia. Było ich znacznie więcej, można jeszcze wymienić Nokię N73 czy Nokię 82 z tych starszych, ale też Huawei Mate 9 czy Honora 7 z tych nowszych. Dajcie znać jak to było u Was i czy macie jakieś ciekawe historię z używanymi przez Was telefonami. 

Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Pixabay

Skomentuj Darth Artorius Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 replies on “Telefony i smartfony, które najbardziej zapadły mi w pamięci”

  • Mariusz
    19 lipca 2017 at 21:30

    1.Siemens c35i – lepsiejszy od nokii
    2. K750i i K800 i – pierwsze fotograficzne pasje
    3. Samsung g600 i U900 – ich aparaty biły na głowę resztę w tamtych czasach
    4. Nokia N82 – symbian, aparat, xenon, frajda – odpalanie Quake na symbianie:)
    5. Samsung Innov8
    6. Samsung Wave – szkoda, że bada tak szybko zaczęła upodabniać się do androida, Wave 1 był telefonem niemal nieskazitelnym, ale samsung wybrał masówkę
    7. Nokia 808 – top fotografii i funkcjonalności – kiedyś duży i gruby, dziś w porównaniu z innymi mały, poręczny i dalej z niedoścignionym aparatem
    8. Huawei P9 – świetny telefon i aparat

    • 19 lipca 2017 at 23:29

      Mam podobne zdanie. U mnie też przewinęła się Nokia N82, K800i, którego do tej pory mam w częściach (może kiedyś go poskładam), potem Wave, bardzo dobrze go wspominam. Było tego trochę.

      • Mariusz
        21 lipca 2017 at 12:37

        ja tylko żałuję, że pozbywałem się tych „staroci”. Mogłem trzymać w szufladzie, żeby kurz konserwował wspomnienia:). Patrząc na wielkość tamtych telefonów dochodzę do wniosku, że obecnie mamy tablety w kieszenie, wcześniej telefony były zarówno o wiele mniejsze, jak również ich różnorodność pozwalała wybrać egzemplarz pod swój gust, Obecnie już nawet Iphone wycofuje się z małych SE, mimo iż zapewniali, że optymalne jest 3,5 cala

        • 21 lipca 2017 at 12:41

          To prawda, sam żałuję, że więcej tych klasyków mi nie zostało. Jak na razie mam tylko Nokię 3510 (bez i) i K800i w częściach w szufladzie. Patrząc na to ile taka Nokia 6310i potrafi teraz kosztować to trochę szkoda 😀

  • Piotr
    21 lipca 2017 at 23:41

    Sony Ericsson P800 , P900 , P910 i P990 . Nokia N95 i N8

    • 23 lipca 2017 at 15:06

      Oj tak, cała seria P od Sony Ericcsona wymiatała, szczególnie model P990i.

  • Piotr
    21 lipca 2017 at 23:49

    Jeszczs Nokia N76 i 3650 oraz Siemens SL10 i SX1 .

    • 23 lipca 2017 at 15:07

      Z całej serii N używałem Nokii N82, N73 i N95, ale zawsze marzyłem o Nokii N93 ze względu na „tryb kamery” 🙂

  • Darth Artorius
    25 lipca 2017 at 20:05

    Tjaaa
    – Siemens C35i pierwszy…
    – Samsung Omnia (działa do tej pory)
    -Samsung Galaxy Note I (pierwszy phablet. Proporcje ekranu 16:10 do internetu świetne)
    -Samsung Galaxy Note 4 (oprócz wymienionych przez autora zalet. DAC Wolfson na pokładzie. A więc dobre audio). Używam do tej pory.

    • 25 lipca 2017 at 21:58

      I jak, myślisz o wymianię na Samsunga Galaxy Note 8? 😉