Myślę, że nie odstaję mocno od średniej jeśli chodzi o zarobki, aktywność fizyczną, et cetera, et cetera. Jest jednak coś co stawia mnie wśród elity – sumienie, a raczej jego aktywność. Raz na rok, może dwa ścierają się dwie materie: pożądanie oraz rozsądek (który w koalicji z żoną potrafi doprowadzić do nieprzespanych nocy). Jak inaczej można nazwać wydanie ponad 3000 złotych na urządzenie kieszonkowe – smartfona Samsung Galaxy S7 edge – wcale nie maksymalizujące zysków, a jedynie poziom endorfin i to jeszcze przez krótki czas? Znajdą się pewnie tacy, dla których taka kwota jest zaledwie przecinkiem w codziennej egzystencji, jednak statystyka nie kłamie – należą do mniejszości.
Ja należę do większości, jednak mimo wszystko w moim przypadku pokusa wygrywa dość systematycznie. Do otrzymania tytułu „fanboy’a Samsunga” jakoś mi daleko, jednak obiektywnie patrząc , ciężko zarzucić jest im jakieś większe buble (w porównaniu do konkurencji, oczywiście). Stąd też marka ta towarzyszy mi już dłuższy czas (jakoś od początku serii Galaxy S). Na moment zdążyłem odpłynąć w kierunku Apple i ten dwuletni epizod przekonał mnie, że nie dla mnie zabawa z programami do wgrywania muzyki czy kombinowaniem jak ustawić własny dzwonek.
Przez ostatni czas, a dokładniej to ujmując, od czasu sklepowej premiery, korzystałem z Samsunga Galaxy S7 edge, który trafi niedługo w ręce małżonki. Telefon solidny, ale nie bez wad, które zainteresowani powinni rozpatrzyć.
Folia na ekran nie jest konieczna – jeżeli względnie szanujesz telefon, czyli nie nosisz go w jednej kieszeni przykładowo z kluczami, to po 2 latach nie dojrzysz żadnej rysy. Najlepszy „ochraniacz” to ten fabryczny przezroczysty, kosztuję prawie stówkę, ale w zasadzie nie powiększa urządzenia, jest skuteczny i otacza telefon głównie na krawędziach, co jest w zupełności wystarczające. Przerabiałem łącznie trzy rodzaje tak zwanych plecków jednak te nieoryginalne (nawet markowe od Spigen) miały mankamenty, przykładowo jak szybko zbierający się brud między urządzeniem, a etui. Ekran żyleta, głośnik daje radę, czytnik linii papilarnych to mój podstawowy sposób wybudzania urządzenia. Nie jestem audiofilem, ale jako codzienny fan głębokich uniesień muzycznych, Samsung Galaxy S7 edge przyprawia mnie o „ciary”, ale trzeba przyznać, że taki efekt można otrzymać z dobrymi słuchawkami i odtwarzaczem typu Poweramp (polecam!). Optyka aparatu jak na urządzenie mobilne i 1/20 wielkości pełnej klatki robi wrażenie – niejedno przyjęcie spontanicznie nakręcone da się pokazać rodzinie i to bez obciachu.
Samsung Galaxy S7 edge / fot. 2po2.pl
Z perspektywy czasu przyzwyczaiłem się do zaoblenia krawędzi, jednak jeżeli zastanawiasz się nad zakupem tego urządzenia i nie miałeś do czynienia z żadnym modelem Edge, polecam pobawić się nim dłużej na wystawie w sklepie. Te siódemkowe są dość ostre co sporadycznie ogranicza czytelność ekranu i nasze zadowolenie, szczególnie, gdy refleksy świetlne zaczynają nas irytować. Do wyboru zawsze mamy jeszcze płaską wersję Galaxy S7, ale dla mnie szkoda, że ma mniejszy ekran. Oraz baterię… która w edge’u jest poprawna, jednak czasem brakuje tych 200 mAh. Mimo wszystko 5 godzin na włączonym ekranie jest niezmienne po tak długim czasie, niezmienne po 730 cyklach ładowania. W ciągu tych wszystkich cykli zdążyłem raz przywrócić telefon do ustawień fabrycznych – błąd nowicjusza, zbyt dużo aplikacji. Nie zmienia to jednak faktu, że sam SAMSUNG instaluje fabrycznie zbyt dużo niepotrzebnego oprogramowania, z którym nie możemy zbyt wiele zrobić (w zasadzie tylko wyłączyć). Nie polecam bawić się w roota, chyba że po okresie ochronnym, gdyż KNOX skutecznie niweluje możliwość skorzystania z gwarancji producenta. Telefon potrafi się grzać i to bez interwencji benchmarków graficznych. Większych konsekwencji w związku z tym nie zauważyłem, jednak w lato w kieszeni potrafi być gorąco. Producent jest również opieszały w wydawaniu aktualizacji. Takie LG czy Huawei znacznie sprawniej dogadzają swoim klientom i to nie tylko w przypadku flagowych urządzeń.
1. Galaxy Note 8 w czołówce najpopularniejszych smartfonów z Androidem
2. Okazuje się, że Samsung Galaxy S8 wcale nie jest najpopularniejszy
Niepokoi mnie trochę trend, nie tylko firmy Samsung, który rok w rok podnosi ceny swoich flagowych tworów. Aktualnie naszego bohatera można wyrwać w okolicy 2200 złotych, co uważam, jest ceną akceptowalną za tę klasę sprzętu. Był to do tej pory najprzyjemniejszy telefon z jakiego korzystałem, aczkolwiek nie bez wad, które należy rozważyć podczas nabywania nowego urządzenia. Czas przetestować jego następcę.
Autorem tekstu jest Tomasz Król.