Niedawno przyszła do mnie mysz, dokładnie M720 Triathlon od firmy Logitech. Jako użytkownik, który swoje już przeklikał i dawno dołączył do #TeamMXMaster, nie odważyłem się od razu przesiąść na gryzonia, który jakby nie patrzeć w hierarchii jest usytuowany niżej, niewiele, ale jednak niżej. Przecież to nie wypada. Ale jakże było moje zdziwienie jak 720-tkę wziąłem pierwszy raz do ręki. O tym co mi się w niej spodobało, a co nie dowiecie się w tej recenzji. 

Nie wiem czy też tak macie, ale jak kupuję mychę to robię to raz i skutecznie. W sumie to nie tylko mychę, ale akurat tutaj ta zasada idealnie pasuje. Jak wspomniałem, aktualnie przy stacjonarce leży Logitech MX Master, który zastąpił, można by powiedzieć, niezastąpioną i przez niektórych uważaną za legendarną G Piątkę na kablu, które używałem od czasu, gdy na świecie nie było jeszcze iPhone’a. No właśnie, teraz łączność bezprzewodowa i jakieś takie wewnętrzne zniechęcenie do wszystkiego co ma kabelek (ale też znacznie mniej czasu na granie) wzięły górę i stało się jak się stało. Dlatego też mysz Logitech M720 traktuję trochę jako odskocznię i próbę tego czy jestem w stanie odzwyczaić się od innego, świetnego produktu tego samego producenta.

Logitech M720 to mysz średniej wielkości, która spokojnie sprawdzi się jako gryzoń komputerowy, ale też zamiennik gładzika w laptopie. Ja głównie używałem jej razem z Surface Pro 4 od Microsoftu, pewnie ze względu na to, że jest mniejsza od MX’a i łatwiej jest ją zmieścić w torbie. Mysz jest ewidentnie wyprofilowana pod chwyt Fingertip, gdzie palec wskazujący i środkowy opiera się tylko opuszkami na przyciskach, kciuk w naturalny sposób układa się po lewej stronie, a dłoń spoczywa na grzbiecie myszki, choć nie styka się z nim w każdym miejscu. Mysz jest wygodna, nie męczy przy dłuższej pracy i jest jedną z tych, którą kontrolujemy bardziej nadgarstkiem niż tylko palcami. Została przygotowana z myślą o osobach praworęcznych, więc leworęczni muszą poszukać czegoś innego.

M720 Triathlon to niezwykle praktyczny gryzoń i zaraz dowiecie się dlaczego

Wszystko przez obudowę i jej wykonanie. Już przy pierwszym kontakcie możemy poczuć, że mysz jest solidna i nienagannie spasowana. Logitech zdecydował się na połączenie dwóch najbardziej kontrastujących ze sobą kolorów – białego i czarnego, ale nie trudno zauważyć, że przeważającym kolorem jest ten drugi, bo biały jest tylko spód. Ponadto obudowa myszy jest niezwykle praktyczna, bo jest matowa i sprawia takie wrażenie jakby była pokryta gumowym materiałem. Dłoń na niej się nie ślizga, mysz trzyma się pewnie, ale trzeba uważać, by jej czymś głębiej nie zarysować, bo taki uszczerbek zostanie już na stałe. Mysz waży 135 gramów i jej wagi nie możemy regulować żadnymi ciężarkami – no chyba, że wyciągniemy z niej nano-odbiornik, to wtedy odejdzie jeszcze kilkanaście gramów.

Logitech M720 ma łącznie 11 przycisków, jeżeli weźmiemy pod uwagę też przycisk włączania i klikanie rolką w prawo lub lewo. Główne przyciski myszki pracują wzorowo, mają odpowiedni skok, niezależnie czy będziemy klikać na nie przy krawędzi czy bliżej środka myszy. Jeżeli chodzi o głośność to na pewno nie należy do serii Silent, ale też miałem pod ręką takie mychy, które miały bardziej słyszalne klawisze. Pomiędzy nimi jest klikalna rolka, która może pracować w dwóch trybach – klasycznym i szybkim. Tego pierwszego raczej nie ma co opisywać, bo każdy zna stopniowe, bardziej precyzyjne przewijanie. W przypadku drugiego, tak zwanego błyskawicznego przewijania można napisać więcej. Rolkę możemy raz rozpędzić palcem i będzie kręciła się do czasu aż ją ponownie przytrzymamy lub gdy sama wytraci prędkość. Przydaje się to cholernie gdy chcemy przewinąć jakiś dłuższy dokument, stronę internetową czy timeline na Twitterze. Do przełączania między trybami rolki wykorzystujemy kolejny przycisk, który znajduje się na środku i trochę wystaje ponad obudowę, ale najważniejsze, że jest odpowiednio oddalony od rolki, więc na pewno nie klikniemy w niego przypadkowo.

Inaczej jest z przyciskami po boku. Przyciski do poruszania się do przodu i wstecz są bardzo pomocne, ale według mnie powinny być trochę lepiej wyprofilowane i przede wszystkim oddzielone od przycisku od funkcji Easy Switch. Często miałem tak, że zamiast kliknąć wstecz wybierałem omyłkowo przycisk zmiany urządzenia. Fakt, trzeba się przyzwyczaić, ale chwała za to, że i tak zostało to nieco lepiej zrobione niż w MX Master. Pod kciukiem mamy jeszcze jeden przycisk, który w Windowsie 10 domyślnie wywołuje Widok zadań. Fajnie, bo daje nam to możliwość szybszego przełączania się między aplikacjami, ale sam przycisk mógłby być lepiej wyczuwalny.

Mysz Logitech M720 nie ma wbudowanego akumulatora Li-Ion jak w MX Master, więc energię do pracy dostarczamy w nadal częściej spotykanej formie, czyli za pomocą jednej, alkalicznej baterii AA. Takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy, ale jeśli ktoś ponad wszystko stawia jak najdłuższy czas pracy to M720-tka wygrywa. Testowany model jest już u mnie ponad trzy tygodnie i wskaźnik baterii (pokazuje się w oprogramowaniu) nawet nie drgnął i jestem pewien, że na jednym „paluszku” pociągnie nawet i pół roku. Dla porównania, MX’a muszę ładować przynajmniej raz w miesiącu. Bateria znajduje się po odsuwaną klapką, a tuż obok jest miejsce dla odbiornika radiowego. Jeśli już piszę o spodzie, to wspomnę jeszcze, że tam znajduje się przycisk zasilania i trzy trójkątne ślizgacze.

Oprogramowanie Logitech Options nie jest wymagane, ale całkiem pomocne, więc warto je zainstalować

Mysz możemy podłączyć do komputera na dwa sposoby – przez Bluetooth (większość laptopów ma wbudowane, do PC można zawsze dokupić moduł na USB) lub za pomocą nano-odbiornika dostarczonego razem z myszką. Aplikacja wygląda prosto i jest też prosta w obsłudze. Ja z początku jej nie miałem, ale po kilku dniach z ciekawości zainstalowałem i tak już zostało. Opcje podzielone są na zakładki i możemy tam między innymi określić akcje związane z poszczególnymi przyciskami czy zarządzać funkcjami dotyczącymi wskazywania i przewijania. Jest tam też trzecia zakładka, ale tylko wtedy, jeżeli urządzenie ma wsparcie dla funkcji Flow (o której niżej). Oprogramowanie aktualizuje się automatycznie (można wyłączyć), ale najważniejsze jest to, że trąbi jeśli akumulator w myszce jet bliski rozładowania.

Logitech Options – Mysz

Czym jest Logitech Flow?

Mysz Logitech M720 możemy sparować z trzeba urządzeniami jednocześnie (niezależenie od sposobu połączenia) i szybko przełączać się między dzięki dedykowanemu przyciskowi. Przykładowo, za pomocą odbiornika USB myszka podłączona jest do komputera stacjonarnego, a przez Bluetooth do laptopa lub tabletu z systemem Windows lub Mac. Musimy tylko zapamiętać pod jaką cyfrą jest dane urządzenie i możemy działać. Ale Logitech w ostatnich produktach trochę to udoskonalił, właśnie dzięki funkcji Logitech Flow. W skrócie to nic innego jak możliwość płynnego kontrolowania kilku urządzeń za pomocą jednej myszki (i klawiatury, jeżeli też wspiera funkcję Flow) i szybkiego przesyłania plików między nimi. Może to być zarówno czysty tekst skopiowany z maila czy notatnika, ale też wszelkiego rodzaju pliki. Musimy tylko pamiętać, by na urządzeniu zainstalować oprogramowanie Logitech Options i połączyć wszystkie urządzenia, na których pracujemy do tej samej sieci Wi-Fi lub LAN.

Funkcja Logitech Flow w Logitech Options
Funkcja Logitech Flow w Logitech Options

Funkcja działa trochę tak jakbyśmy mieli podłączone dwa (czy więcej) monitorów jednocześnie z opcją rozszerzenia widoku. Wystarczyło przesunąć kursor do prawej krawędzi, by ten zaraz wyszedł z lewej krawędzi na drugim urządzeniu. Trzeba trochę poćwiczyć, bo czasami przesunąłem myszką za daleko i zamiast zamknąć jakieś okno na stacjonarce, widziałem kursor już na ekranie obok. Zrobiłem też krótki test u siebie w domu na łączu 100 Mb/s i przyznam, że działało to zaskakująco dobrze. Kilkanaście zdjęć do tej recenzji o łącznej wadze około 90 MB przenosiłem z Surface’a na stacjonarkę w dosłownie kilka sekund, a 4-gigabajtowy plik filmowy skopiował się w trochę ponad 8 minut. Myślę, że to dobry wynik, a na pewno uzyskany w dużo wygodniej formie, bo wystarczyło kilka klików.

Aktualnie z Logitech Flow jest kompatybilnych kilka urządzeń i biorąc pod uwagę same myszki są to modele: M720 Triathlon, MX Master 2S, MX Anywhere 2S i M590 Multi Device Silent. Jeśli chcemy mieć komplet to można pomyśleć np. o bezprzewodowej klawiaturze Logitech K850 Performance, która też wspiera funkcję Flow.

Logitech M720 Triathlon – czy warto?

Logitech opisał myszkę jako wytrzymałą, poręczną i uniwersalną, a mnie nie pozostaje nic innego jak tylko się z tym zgodzić. Z M720-tki korzysta mi się bardzo przyjemnie, mysz jest świetnie wykonana, dobrze wyprofilowana i nawet kilkugodzinna praca nie sprawia dyskomfortu. Choć gładzik w Surfacie jest duży i wygodny to nic nie zastąpi dobrej myszy i właśnie z nim używałem jej najczęściej. Gryzoń jest praktyczny i przemyślany, a o to w takim urządzeniu chodzi. Dobrze sprawdza się szybkie kółko do przewijania, ale są też sytuacje, gdy bardziej precyzyjnie trzeba podejść do tematu i tu wystarczy „klik”, by rolka zmieniła styl pracy. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to będą to przyciski boczne, które nieco bym rozdzielił i poprawił tak, by były bardziej przyjazne. Tragedii oczywiście nie ma, ale ja jestem z tych co się nawet czepia tego, co dla innych jest normalne.

Logitech M720 jest biurowo-multimedialnym gryzoniem, co oznacza, że jeśli ktoś chce używać jej do grania, lepiej zrobi jeśli spojrzy w kierunku typowo gamingowych myszek. Jasne, można położyć na niej rękę jak włączymy CS’a – gdzie akurat pomoże stałe DPI na poziomie 1000 – ale jeśli przyjdzie zagrać rundę w takiego bardziej dynamicznego Battlefronta czy innego FPS’a, możemy być na przegranej pozycji.

Aktualne ceny:
Logitech M720 Triathlon  |  Logitech MX Master 2S  |  Logitech MX Anywhere 2S  |  Logitech MX Anywhere 2S (grafitowa)  |  Logitech M590 Multi Device Silent

Mysz Logitech M720 nie należy do tanich, bo na oficjalnej stronie producenta wyceniono ją na 309 złotych. Owszem można ją kupić taniej, bo już za 200 złotych z hakiem i to z oficjalnego źródła (aktualne ceny możecie zobaczyć powyżej), ale i tak dla wielu może to być spory wydatek. Ja uważam jednak, że warto jest zainwestować w coś porządnego, funkcjonalnego i jeśli spojrzymy na M720-tkę z tej perspektywy to zakup jak najbardziej będzie opłacalny. Tym bardziej, że są gryzonie, gdzie mam wrażenie, że za sam napis „gaming” czasami płaci się więcej niż Triathlon jest warty. Trochę szkoda, że w zestawie nie ma żadnego etui, coś w stylu woreczka, żeby można było wrzucić mysz do torby z laptopem, bez obaw, że wyciągniemy ją z kilkoma zarysowaniami.

Pros

Plusy
  • Wysoka jakość wykonania, dobre spasowanie i wytrzymałość
  • Praktyczny design z gumową powierzchnią
  • Możliwość połączenia z kilkoma urządzeniami przez BT lub odbiornik
  • Funkcja Logitech Flow i oprogramowanie Logitech Options
  • Rolka z opcją błyskawicznego przewijania
  • Bardzo długi czas pracy na baterii
  • Zasilanie za pomocą jednej baterii AA (jest w zestawie)

Cons

Minusy
  • Wysoka cena, ale adekwatna do możliwości
  • Przycisk Easy Switch blisko innych przycisków
  • Mimo wszystko, brak etui w zestawie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 replies on “Test Logitech M720 Triathlon – jedna mysz, by rządzić wszystkimi”

  • 7 listopada 2017 at 13:57

    Mam dokładnie tę samą mysz już od paru miesięcy i absolutnie zgadzam się z recenzją – aczkolwiek od siebie dodałbym jako minus twardy środkowy przycisk, który potrafi „zejść” w prawo albo w lewo ze względu na wychylenia rolki. Z bajerów które najbardziej mi podpasowały to właśnie tryb szybki rolki, którego mocno brakuje na innych myszkach z których korzystam.

    Co do ceny.. Cóż – kiedy dziewczyna kupuje sobie sukienkę za 300zł, którą założy raz to w porządku. Ale już kiedy facet kupi mychę za tyle samo przy której siedzi codziennie to nagle wszystkim odjebuje.. 😉

    • 9 listopada 2017 at 20:46

      Mycha naprawdę dobra, używam jej codziennie z Siurfejsem 🙂 Fajnie się pracuje w połączeniu z klawiaturą z zestawu MK850 i pewnie dawno by u mnie była, gdyby nie fakt, że nie ma podświetlenia.