Widziałem już mnóstwo przeróżnych rankingów ze smartfonami. Te najlepsze, te z największymi wyświetlaczami czy najlepszymi aparatami, najwydajniejsze, najdłużej działające na baterii i można by tak jeszcze kilka razy. A co powiecie na zestawienie niecodziennych, nietypowych i na swój sposób oryginalnych smartfonów, które wyróżniają się na tle innych? Wpadłem na pomysł, by właśnie taki ranking zrobić. Przed wami, najbardziej nietypowe smartfony 2017 roku.

Dobra, ale co tak naprawdę oznacza tutaj słowo „nietypowy”? Czy to, że ma najwydajniejszy procesor, a jednak działa jak jakiś marketowy śrutofon? Poniekąd tak, można taki smartfon pod to podciągnąć, ale ja tworząc to zestawienie miałem na myśli coś innego. Nietypowy smartfon, czyli inaczej mówiąc oryginalny i odróżniający się od innych smartfonów czymś szczególnym. Może to być wygląd, ale równie dobrze funkcja, której nie znajdziemy w żadnym innym smartfonie. Oto moja piątka.

Meizu Pro 7

Zacznę po chińsku. Meizu Pro 7 nie miał jakieś głośnej premiery i jeszcze nie zagościł na galaktycznym biurku, ale nie ukrywam, że bardzo bym tego chciał. Wygląda na bardzo solidnego i dopracowanego, ale jest też jednocześnie najbardziej innowacyjnym smartfonem od Meizu, a przynajmniej tak piszą u siebie na stronie. I w sumie trudno się z nimi nie zgodzić, bo Meizu Pro 7 i jego większa wersja, czyli Meizu Pro 7 Plus mają dodatkowy, niewielki wyświetlacz umieszczony z tyłu, tuż pod aparatami. Ekran jest opart na matrycy AMOLED, ma 1,9 cala i jak na swoją małą przekątną ma całkiem sporą rozdzielczość 240 × 536 pikseli, co z kolei daje bardzo wyraźny obraz (ponad 300 ppi, 350 nitów). Na takim ekranie możemy podejrzeć podstawowe informacje jak data, godzina czy pogoda, sprawdzić powiadomienia czy nawet uruchomić podgląd tego, co „widzi” aparat z tyłu.

Nikt z „większych” na to nie wpadł, a pewnie gdyby tak się stało to taka funkcja pojawiłaby się w jakimś ubiegłorocznym flagowcu. Ale może to i dobrze, że trafiła właśnie do Meizu, bo jakoś ten pomysł z małym ekranem mi do nich pasuje. Meizu Pro 7 może też pochwalić się bardzo dobrą specyfikacją, bo jest Helio P25, 4 GB pamięci RAM, 64 GB pamięci wewnętrznej i bateria o pojemności 3000 mAh. Nie jest co prawda oficjalnie dostępny w Polsce, ale nie kosztuje też jakoś dużo. W chwili publikowania tego wpisu można go było znaleźć nawet za 1299 złotych.

Alcatel A5 LED

Widziałem bardzo skrajne opinie o tym modelu, bo z jednej strony ludzie patrzyli na ten smartfon z zaskoczeniem i wyraźną miną w stylu „o, fajne to!”, ale z drugiej, były osoby, dla których ten smartfon był idealnym narzędziem dla gimnazjalisty, żeby wyrwać koleżankę na dyskotece. Może coś w tym było, bo smartfon należał raczej do budżetowców i był idealnym smartfonem do oferty operatorów, ale mnie osobiście smartfon przypadł bardzo do gustu. Po prostu lubię smartfony, które wprowadzają coś nowego i czymś się wyróżniają i Alcatel A5 LED idealnie się tutaj wpasował.

Alcatel A5 LED / fot. Galaktyczny

Wszystko przez obudowę, która skrywa aż 36 diod, co możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu. Telefon ma specjalną, nieco grubszą klapkę, ale efekt jest niezastąpiony. Diody mogą świecić według różnych trybów (jest do tego apka), ale też podświetlają się np. na niebiesko jak dostaniemy powiadomienie z Facebooka. Co ciekawe, jeśli komuś się znudzi taka obudowa (w co wątpię), to w zestawie jest też standardowa obudowa „bez bajerów”.

Cena w dniu premiery wynosiła 799 złotych, ale teraz jest już trochę niższa.

Jelly Pro

Mały smyk, który – jak się nie mylę – jest jeszcze najmniejszym smartfonem na świecie, który obsługuje sieć 4G LTE. Cały czas mam go u siebie dzięki uprzejmości samego producenta, firmy Unihertz i mogliście go zobaczyć w kilku moich vlogach: #14 od 6:13 i #16 od 3:38. Krótko mówiąc, smartfon bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, bo z początku myślałem, że dostanę jakąś chińską, słabo działającą zabawkę, a w rzeczywistości był to niemal w pełni funkcjonalny smarfon, gdzie jego niewielki rozmiar był jednocześnie wadą jak i zaletą. Jako ciekawostka, miniaturowy odtwarzacz muzyki czy telefon zastępczy jak najbardziej, ale jako smartfon na co dzień – niekoniecznie.

Smartfon Jelly jest dostępny w dwóch wersjach i jeśli miałbym już coś wybierać to na pewno model Jelly Pro ze względu na dwukrotnie większą pamięć RAM i pamięć wewnętrzną (2 GB/16GB). Nie jest osiągalny w żadnym polskim sklepie, ale można się śmiało w niego zaopatrzyć, odwiedzając oficjalną stronę producenta i dysponując kwotą 125 dolarów. Smartfon waży zaledwie 60 gramów, ma 2,45-calowy wyświetlacz i można go schować do tej najmniejszej kieszeni w spodniach (sprawdzałem). Dobre jest też to, że mimo swoich niewielkichgabarytów, ma dwa miejsca na karty SIM i jeszcze osobne na microSD.

ZTE Axon M

Jeden z najświeższych smartfonów zestawieniu, którego nie mogło tutaj zabraknąć. Mowa o ZTE Axon M, na którego przed premierą napaliłem się jak szczerbaty na suchary, a potem okazało się, że to jednak nie to. Ale pewnie wszyscy zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie składany/rozkładany smartfon z „pracującym” ekranem w 2018 roku. W efekcie, pojawił się smartfon, z którego można było niejako zrobić tablet (czy może większy smartfon), ale w sposób w jaki zrobiło to Sony ze swoim tabletem Xperia P w 2011 roku. Smartfon ma dwa ekrany, które po rozłożeniu części obudowy mają robić za jeden większy.

ZTE Axon M / fot. ZTE

Działać działa i mimo tego, że wymaga to jeszcze dopracowania czy w ogóle zmiany technologii to i tak zasługuje na uznanie i miejsce w tym rankingu. Tym bardziej, że oprócz ekranu, smartfon ZTE ma całkiem w porządku „bebechy” ze Snapdragonem 821 i 4 GB RAM na czele. Smartfon jako ciekawostka, bo marne szanse są na to, by kiedykolwiek trafił do Polski czy w ogóle do szerszej sprzedaży. Nie mniej, mówiło się o kwocie w okolicach 700 dolarów.

BlackBerry KEYone

Na końcu smartfon, którego używam prywatnie od prawie dwóch miesięcy i można napisać, że jest tak zwanym „daily driverem”. BlackBerry kombinowało ze smartfonem z dużym ekranem i klawiaturą QWERTY, kombinowało i w końcu im się udało. Po Passporcie czy PRIVie w końcu przyszedł czas BlackBerry KEYone, który jest poniekąd ostateczną formą tych dwóch przed chwilą wymienionych (tak jak w Dragon Ballu, Cell też miał trzy formy). Smartfon, który ma wygodną, fizyczną klawiaturę, ale też (w końcu) system Android – całkiem szybki, z lekką nakładką BlackBerry i wszystkimi funkcjami, z których smartfony „Jeżyny” były znane.

Mnie używa się go bardzo dobrze, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest to smartfon dla każdego. Ja widzę w nim kompletne narzędzie do mobilnej pracy, co nie zdarzyło mi się w przypadku żadnego innego smartfonu z Androidem. Na pewno miała na to wpływ wspomniana klawiatura, ale też BlackBerry Hub i sposób działania. Smartfon swoje też kosztuje, co akurat będę mocno krytykować – startował w Polsce od kwoty 3199 złotych, ale aktualnie, można zmieścić się w cenie bez trójki z przodu. Pociesza mnie tylko fakt, że gdyby miał jabłuszko na obudowie to na start kosztowałby więcej 🙂

W trakcie pisania tego tekstu zastanawiałem się czy są jeszcze jakieś nietypowe smartfony 2017 roku, o których być może zapomniałem i które można umieścić w tym zestawieniu. Ostatecznie skończyło się na pięciu propozycji z moją, czysto subiektywną opinią. Jeżeli jednak Wam wpadną do głowy jakieś inne modele, które czymś szczególnym się wyróżniają, to sekcja komentarzy jest do Waszej dyspozycji.

Skomentuj keeeper Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

One reply on “Najdziwniejsze, najbardziej nietypowe smartfony 2017 roku”

  • 4 lutego 2018 at 04:52

    Z tych wszystkich to chyba najbardziej sprzęt ZTE by mi podpasował, bo faktycznie telefon&tablet w jednym mógłby się okazać ciekawym rozwiązaniem.

    Największy problem z takimi „dziwakami” jest ten, że to są raczej prototypy służące promocji marki, aniżeli pełnoprawne urządzenia. Przez to producenci szybko o nich zapominają, a ograniczona społeczność nabywców nie wpływa pozytywnie na nieoficjalne wsparcie XDA.

    PS. Jelly mógłby być genialnym telefonikiem, dla wszystkich, którzy nie lubią obecnego trendu na patelnie, gdyby nie masa zmarnowanego miejsca. Jakby twórcy poszli w 18:9 i bezramkowość to z palcem w d*pie zmieściliby dwa razy większy ekran w tej samej obudowie,