Po recenzji Huawei MateBook 13 doszedłem do wniosku, że gdyby na świecie nie było Surface’a od Microsoftu, to na pewno używałbym teraz właśnie jakiegoś MateBooka. Pewnie w wersji z Intel Core i5, która w zupełności by wystarczyła. Spędziłem z nim trochę czasu i naprawdę przyjemnie się z niego korzystało. A zapewne jeszcze przyjemniej byłoby z jego odświeżoną, obecnie najlepszą wersją.

Jeśli mnie pamięć nie myli i wujek gugiel dobrze wskazał wyniki, to do tej pory MateBooka 13 można było kupić z procesorem Core i7-8565, 8 GB RAM, 512-gigabajtowym dyskiem i kartą graficzną GeForce MX150. To była najbogatsza wersja, na którą trzeba było wyłożyć początkowo 5299 złotych. Początkowo, bo później przy okazji promocji cena spadała o niemal tysiąc złotych i dopiero wtedy można było zastanawiać się nad zakupem.

Huawei MateBook 13
Huawei MateBook 13 / fot. Huawei

Teraz Huawei z ulepszonym modelem startuje od 4299 złotych, co jest zrozumiałem, bo za więcej pewnie mało kto by go kupił. Co z tego wynika? Jest o stówkę taniej niż „poprzedni” MateBook 13 i myślałem, że też ma Core i7. Jak się jednak okazało, przyszło sprostowanie informacji prasowej i laptop działa w oparciu o Core i5-8265U. Dysk ma 512 GB. Dostajemy do tego nową, ale marginalnie wydajniejszą grafikę. Niektóre porównania wskazują różnice na korzyść układu MX250 w graniach 1-6%, więc cytując klasyka – no tak średnio bym powiedział.

MateBook 13 to kawał dobrego sprzętu i jeśli będziecie chcieli go zakupić to pewnie i tak… innego wyboru niż ten „najwłaściwszy” nie będziecie mieli. Dlaczego? Jakimś dziwnym trafem po wpisaniu nazwy laptopa w porównywarkę cen niewiele tam znajdziemy. Raptem 3-4 oferty, a nawet jeśli już gdzieś trafimy to na pewno nie będziemy mogli go dodać do koszyka. Jakby wszystkie wcześniejsze konfiguracje wyparowały.

Tak średnio. Szkoda.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj