Xiaomi Mi A1 przyjechał do mnie z Androidem 7.1.2 Nougat „na start”, ale już po pierwszym uruchomieniu dostał najbardziej aktualne w tamtej chwili łatki bezpieczeństwa. Na początku myślałem, że czysty Android w ogóle do tego smartfonu nie pasuje, że zabraknie tej „magii”, która dzieje się w nakładce MIUI, że smartfon będzie taki trochę nijaki. Owszem, brakowało mi tych cukierowych animacji, tej przyjemności z używania jednej z fajniej zaprojektowanych nakładek na Androida, tych smaczków w systemie, które po prostu sprawiały, że praca ze smartfonem była przyjemniejsza, ale im dłużej używałem A1 z niemal surowym Androidem prosto od Google to w nim też dostrzegałem kolejne plusy.

Największą zaletą posiadania smartfonu z serii Android One z czystym systemem jest pewność, że będzie zawsze aktualny.

Przede wszystkim – aktualizacje. Nie tylko te comiesięczne z poprawkami bezpieczeństwa od Google, ale też nowsze wersje całego systemu. Wiecie, przemiłe jest uczucie, gdy przykładowo sprawdzając powiadomienia na telefonie widzimy, że na belce już „świeci” się nowa aktualizacja do pobrania. W trakcie testów dostałem dwa razy aktualizację zabezpieczeń i przez większość czasu korzystałem ze smartfonu działającego pod Nougatem. Ale pod koniec zabawy z tym smartfonem pojawiła się większa aktualizacja z Androidem 8.0 Oreo, przez co Xiaomi Mi A1 stał się jednym z pierwszym i tańszych smartfonów, który dostał najnowszy system. I o to w tym chodzi!

Po aktualizacji do Oreo nie zauważyłem jakichś niepokojących objawów mimo tego, że Xiaomi po jakimś wstrzymało aktualizację, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to odmieniona belka powiadomień i trochę przegrupowane ustawienia.

Ale pamiętajcie, że czysty system czystemu systemowi nierówny, więc jeśli oczekujecie płynności jak ze smartfonów OnePlus to będziecie mocno zawiedzeni. Stabilny jest, aplikacje otwierają się żwawo i pod tym względem nie ma się czego doczepić. Nie było tej sytuacji, w której jakaś aplikacja nagle by się wyłączyła czy system zaciąłby się na amen. Ale ewidentnie brakuje mu takiej swobody, szybkości i natychmiastowości działania jak we wspomnianym już smartfonie JedenPlus Pięć. Jest szybko, ale nie aż tak jak oczekiwalibyśmy od Androida prosto od Google.

Xiaomi nie byłoby sobą, gdyby nie wrzuciło kilku aplikacji od siebie. Na szczęście nie było to nic „śmieciowego”, a bardziej wynikało z funkcji jakie oferuje Mi A1. Jest to przede wszystkim aplikacja do zarządzania wirtualnym pilotem (smartfon ma wbudowaną diodę podczerwieni), ale też aplikacja Opinie, gdzie można przekazać problemy i sugestie dotyczące funkcjonowania telefonu. I tyle.

A jak jest z aparatem? 

No i tutaj zaczynają się schody, bo najkrócej rzecz ujmując, aparat jest dobry, ale strasznie nierówny. Dobry oczywiście jak na swoją półkę cenową. W Xiaomi Mi A1 mamy dwa aparaty z tyłu (obydwa z matrycą 12 Mpix, ale jeden z f/2.2, a drugi f/2.6) i nawet na oficjalnej stronie producenta świeci się informacja, że są żywcem wyciągnięte z flagowca. Owszem, jeśli weźmiemy pod uwagę, że są dwa, to się wszystko zgadza. Ale tak naprawdę aparat w Mi A1 z tym z Xiaomi Mi 6 (bo zapewne do tego modelu odnosi się porównanie) ma tyle wspólnego co drezyna z wyścigami formuły 1.

Możliwości fotograficzne można opisać bardzo klasycznie – gdy jest wystarczająco dużo światła dziennego to zdjęcia są więcej niż tylko zadowalające, a ich jakość spada odpowiednio do pogarszania się warunków, co rozumiem przez coraz mniejszą ilość naturalnego światła. Zdjęcia w dobrych warunkach są ładne, wyraźne, choć niewielkie zastrzeżenia można mieć do kolorów, które wydawać się mogą nieco wyblakłe, mało nasycone. Wieczorem standardowo, widać obecny szum i spadek szczegółowości, choć do tych najgorszym im jeszcze daleko. Poniżej możecie zerknąć na kilka przykładowych fotek.

Siłą podwójnego aparatu jest tryb bokeh, który działa jednak nieco gorzej niż w Mi 6 i dwukrotnie przybliżenie.

Wydaje mi się, że informacja o nagrywaniu filmów w 4K jest czysto pod marketing, by przykładowy Janusz chwalił się „somsiadom”, że też ma smartfon z 4K, ale za tysiaka, a nie trzy jak Kołalsky spod trójki w swoim Samsungu. Ja najczęściej używałem Full HD, jakość była wystarczająca, ale widać było brak jakiejkolwiek stabilizacji. Co gorsza, jeśli szukacie smartfonu do nagrywania po zmroku, to ten totalnie odpada, przede wszystkim jeśli chodzi o przednią kamerę. Wyszło to przy montażu któregoś z vlogów, gdzie materiał został nagrany w 10 klatkach na sekundę, tak jakby aparat „sam” zmniejszał ilość klatek wraz ze spadkiem ilości światła.

Xiaomi Mi A1 – jak działa? 

Nie miałem możliwości porównania Xiaomi Mi A1 z jego odpowiednikiem Xiaomi Mi 5X, a przez to nie wiem, jak czysty Android wpływa na wydajność i kulturę pracy przy takich samych podzespołach. W środku siedzi Snapdragon 625 w połączeniu z 4 GB pamięci RAM. Taki duet, króko mówiąc, wystarcza, smatfon działa odpowiednio dobrze i stabilnie, ale mam wrażenie (jak już zresztą wspomniałem wcześniej), że mógłby działać jeszcze lepiej, szybciej. Animacje były jakieś takie wolniejsze, a aplikacje nie wskakiwały „z palca” tylko trzeba było na nie nieco dłużej poczekać. Nie wiem czy to kwestia optymalizacji czy czegoś innego, ale nie jest to takie działanie do jakiego przyzwyczaiły nas inne smartfony z czystym Androidem. Może dlatego, że to pierwszy taki wynalazek od Xiaomi z systemem „prosto od Google” albo może dlatego, że należy do serii Android One, która niejako kojarzona jest z budżetowcami i niezbyt dobrze wyglądałby to, jakby taki smartfon działał lepiej niż taki Pixel czy OnePlus. Nie zmienia to jednak faktu, że system działał bardzo stabilnie i ani razu nie było tak, żeby coś się nie włączyło, samo zamknęło czy wyskoczyłby jakiś błąd.

Pod względem łączności Xiaomi Mi A1 ma niemal wszystko co mu do szczęścia potrzeba. Jest dwuzakresowe Wi-Fi w najnowszym standardzie, jest GPS, który działał bez zarzutu, Bluetooth, przez które łączyłem zestaw słuchawkowy i transmiter Roidmi w samochodzie, jest LTE ze wsparciem B20, a nawet dioda podczerwieni, która zamienia smartfon w uniwersalny pilot. Napisałem niemal, bo do pełni szczęścia brakuje tylko NFC. Mnie to za bardzo nie przeszkadza, ale wiem, że są osoby, dla których jest to priorytet w smartfonie (choćby do płatności zbliżeniowych).

Jakość rozmów jest na dobrym poziomie, ale gdybym mógł coś zmienić to na pewno byłby to głośnik do rozmów. Jest wyraźnie cichszy niż w niektórych smartfonach, które już testowałem. Dziwna sytuacja jest natomiast z radiem, które jest, ale… trzeba je odblokować. W menu nie znajdziemy aplikacji od radia, ale za sprawą Activity Launcher można otworzyć do niego skrót.

Od strony pamięci, zero zastrzeżeń, bo rzadko który smartfon za około tysiąc złotych ma tyle Gigabajtów. 64 GB pamięci własnej ciężko jest zapełnić, a nawet jeśli to można zawsze skorzystać z chmury (zdjęcia można trzymać np. na serwerze Google) lub karty pamięci (zamiennie z drugą SIM). Pamięć RAM może nie jest najszybsza (LPDDR3), ale za to jest jej dużo, bo aż 4 GB. Jednocześnie jest to też najbogatsza wersja i chyba najbardziej opłacalna, bo ta z 32 GB pamięci jest niewiele tańsza. Poza tym, w Polsce w oficjalnej dystrybucji znajdziemy tylko tą w wersji 4/64 GB.

Bateria na piątkę z plusem!

Nie sądziłem, że bateria w Mi A1 tak mnie zaskoczy. Może nie pokazują tego idealnie screeny, bo 3,5 godziny na ekranie to nie jest jakiś świetny wynik, ale z moich obserwacji wynikało, że śmiało można było dobić do nawet 5 godzin. Przekładając to na czas jaki smartfon wytrzymał między ładowaniami to spokojnie było to prawie dwa dni. Krótko mówiąc, nie musiałem się martwić, że po powrocie z pracy do domu musiałem od razu podłączać smartfon do ładowarki, bo nie wytrzymałby do rana. Dlatego też w większości przypadków ładowałem baterię dopiero na drugi dzień.

W Xiaomi Mi A1 nie znajdziemy szybkiego ładowania mimo tego, że procesor Snapdragon 625 wspiera takie rozwiązanie (taki BlackBerry KEYone też ma ten sam układ i obsługuje Quick Charge 2.0). Dlatego też trzeba liczyć się z tym, że system pokaże 100% baterii w około 2 i pół godziny (adapter w zestawie ma 5V i 2A).

Podsumowanie

Xiaomi Mi A1 mimo kilku braków jest bardzo udanym modelem, który przoduje w swojej kategorii cenowej. Przypomnę, smartfon z oficjalnej polskiej dystrybucji kosztuje 1099 złotych, ale jak poszukamy bardziej to i w tysiącu spokojnie się zmieścimy. Jeżeli jednak zdecydujemy się na ściągnięcie go z Chin to z ewentualnym podatkiem powinniśmy zmieścić się w 900 złotych (aktualne ceny możecie podejrzeć poniżej). Jeśli miałby NFC to śmiało byłby najbardziej kompletnym średniakiem w trzycyfrowej kwocie ze wszystkim jakie się pojawiły.

Ja używałem go codziennie jako głównego telefonu przez około trzy tygodnie i w ogóle nie narzekałem. Nie miałem co do niego dużych wymagań, ale jak się okazało pozytywnie mnie zaskoczył swoim wykonaniem, taką „poręcznością” jak na swój 5,5-calowy wyświetlacz, systemem, którego nie ominęła żadna aktualizacja i dobrym czasem pracy. Tak jak napisałem w tytule tej recenzji, smartfon działał na tyle dobrze i sprawdzał się w codziennych zadań na tyle, że jakoś nie odczuwałem braku czegoś z flagowców. No może poza jednym – aparatem, który jednak w topowych modelach jest o kilka klas wyżej. Jeśli więc głównie liczy się dla Was aparat, musicie szukać dalej albo dołożyć kilkaset złotych, przykładowo do takiego Honora 8.

Aktualne ceny:
Z Polski: Xiaomi Mi A1 (czarny)  |  Xiaomi Mi A1 (złoty)  |  Xiaomi Mi A1 (różowy)
Z Chin: Xiaomi Mi A1 (czarny)  |  Xiaomi Mi A1 (złoty)  |  Xiaomi Mi A1 (różowy)  |  Xiaomi Mi A1 (czerwony)

Pros

Plusy
  • Solidna, dobrze wykonana i opływowa konstrukcja
  • Gwarancja zawsze aktualnego systemu, szybkie aktualizacje
  • Już dostępna aktualizacja do Androida 8.0 Oreo
  • Stabilne oprogramowanie bez „śmieciowych” dodatków
  • Zadowalająca jakość zdjęć w dzień (przy dobrych warunkach)
  • Dobry czas pracy na baterii
  • Wbudowany port podczerwieni i aplikacja Pilot Mi
  • Bardzo atrakcyjna cena w stosunku do możliwości

Cons

Minusy
  • Brak radia (które można odblokować)
  • Brak NFC
  • Brak szybkiego ładowania, mimo tego, że procesor je wspiera
  • Jakość filmów (przede wszystkim w nocy)
  • Wystające obiektywy aparatu


SPIS TREŚCI:

  1. Wygląd, wykonanie, czytnik linii papilarnych, wyświetlacz
  2. Działanie, oprogramowanie. Aparat, bateria. Podsumowanie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 replies on “Xiaomi Mi A1, czyli smartfon, który pokazał mi, że wcale nie potrzebuję flagowca”

  • 28 stycznia 2018 at 21:21

    Szybkie ładowanie jest od aktualizacji Oreo, trzeba tylko kupić ładowarkę wspierającą Quick Charging.

    Zdjęcia i wideo też można poprawić, instalując Google Camera (root). Podobno zdjęcia lepsze niż w One Plus 5 i iPhone 7.

    Jedynie brak NFC…

    • 28 stycznia 2018 at 22:19

      Ooo, człowiek ciągle dowiaduje się czegoś nowego 🙂 O ile z ładowarką to nie kłopot, to już z apką Google Camera dla przeciętnego użytkownika może być problem, bo trzeba zrobić root.