Od początku Huawei nova 10 Pro nie miał łatwo, bo dzielił premierę z fotograficznym Huawei Mate 50 Pro. I ja też z tym smartfonem nie mam łatwo. Z jednej strony to taki ulepszony Huawei nova 9, którego testowałem prawie rok temu i którego aktualnie można zgarnąć za 1149 złotych. Z drugiej, nowa nova to cenowy poziom 2999 złotych, co trochę odpycha i dwie kluczowe funkcje, które mają nas do tego smartfonu przyciągnąć. Czy aby na pewno?

Długo myślałem nad tym jakim smartfonem jest Huawei nova 10 Pro. I wiecie co? Po przetestowaniu tego smartfonu nadal nie wyrobiłem sobie takiej jednej, niezaprzeczalnej opinii. Pewnie wszystko obija się o cenę, która, jak to już bywa w przypadku Huawei’a, jest za bardzo podkręcona na starcie. Jest to smartfon, który plasuje się mniej więcej w środku stawki jeśli weźmiemy pod uwagę cenę, ale pod warunkiem, że pominiemy składanego Huawei Mate Xs 2. Bardziej patrzę tu na poziom wspomnianej novy 9, która po premierze kosztowała 2299 złotych. Wychodzi więc na to, że nova 10 Pro to ta sama półka, ale w mocno inflacyjnej wycenie. I niemal ten sam model co Huawei nova 9 Pro, ale w europejskiej wersji. Stąd też stwierdziłem, że najpierw skupię się na tym, czym ma przekonać do siebie nova 10 Pro, a potem napiszę co nieco o całej reszcie.

Jak jest z tym turboładowaniem?

Jedną z kluczowych funkcji smartfonu ma być tak zwane turboładowanie. W przypadku Huawei nova 10 Pro oznacza to ładowanie z mocną 100 W, co pozwoli mieć naładowany akumulator w około 20 minut. Akumulator wcale nie taki mały, bo 4500 mAh. Nie jest to może rekordowa prędkość wśród smartfonów średniej klasy, ale co ciekawe, szybsza niż we flagowym i dwukrotnie droższy Mate 50 Pro. Co z tego wyszło w moich testach?

Zacznijmy od tego, że aby skorzystać z turboładowania to trzeba każdorazowo je włączyć, gdy podłączymy smartfon do ładowarki. Komunikat o możliwości znacznie szybszego naładowania wyświetla się na belce z powiadomieniami. Za pierwszym razem, gdy ładowałem telefon tego nie włączyłem i wyszło mi, że napełnienie całego akumulatora zajmuje czterdzieści kilka minut. Dla pewności ładowarkę miałem wpiętą w gniazdo z pomiarem energii, by dowiedzieć się z jaką mocą pracuje ładowarka. Okazało się, że tylko na samym początku daje prawie 100 W, by po 2-3 minutach (20-25 %) ustawić 28-29 W i działać tak już do końca.

Huawei nova 10 Pro
Huawei nova 10 Pro

A jak było z włączoną funkcją turboładowania? No właśnie, niewiele szybciej i kompletnie nie wiem dlaczego. Próbowałem kilka razy, włączałem co trzeba, a smartfon tylko przez chwilę dostawał prąd z maksymalną mocą, by potem i tak przyjmować około 30 W. Najgorsze w tym jest to, że to nie jest jakaś wyższa filozofia – jeśli chcesz naładować błyskawicznie baterię to klikasz odpowiednią opcję i po 20 minutach odłączasz smartfon od ładowarki z pełną baterią. Niestety nie działo się tak w moim egzemplarzu i jeżeli miałbym szukać winnego, to patrzyłbym w kierunku oprogramowania. Tym bardziej, że przeglądając inne recenzje w sieci, nikt nie spotkał się z takim problemem. Doszło nawet do tego, że zmieniałem gniazdka, w które wpinałem ładowarkę i podłączałem ładowarkę bezpośrednio do gniazdka, z pominięciem watomierza czy listwy zasilającej. Było tak samo.

Z drugiej strony, można stwierdzić, że Huawei nova 10 Pro i tak się szybko ładuje. W niecałe trzy kwadranse mamy całą baterię, a 50% pojawi się już po około 15 minutach. Co więcej, 30 W nie wyżyłuje tak baterii przy dłuższym korzystaniu i będzie bezpieczniejsze dla baterii. W ustawieniach możemy podejrzeć w jakiej kondycji jest bateria i ustawić tak, by ładowarka się inteligentnie, ucząc się tego jak ładujemy smartfon i opóźniając ładowanie powyżej 80%. Nie wyczułem, by smartfon się przegrzewał i określiłbym to tak, że był standardowo ciepły. Sam adapter też zachowywał normalną temperaturę.

W Huawei nova 10 Pro znajdziemy ładowanie zwrotne, co pozwoli podładować zegarek czy słuchawki, odkładając je na tył smartfonu. Ale nie ma ładowania bezprzewodowego, co jest co najmniej dziwne. Z taką baterią jaką ma nova 10 Pro spokojnie wytrzymamy całą dobę, a i nie jest tak, że na następny dzień będziemy pod ścianą, by od razu szukać ładowarki.

60-megapikselowy aparatu z przodu

Huawei nova 10 Pro ma z przodu dwa aparaty, co zostało zaakcentowane wycięciem w ekranie w kształcie tiktaka. Podobnie jak to miało miejsce na przykład w Huawei Mate 40 Pro. Jednym z aparatów, nazwijmy go tym głównym, jest 60-megapikselowy aparat, który jest wspierany przez moduł 8-megapikselowy, portretowy. Obydwa mają automatyczne ustawianie ostrości i nieco różnią się światłem. W połączeniu mają nam dać świetnej jakości zdjęcia selfie i portretówki z odpowiednią głębią ostrości. Jak jest w praktyce?

Specjalnie do tego testu wziąłem jeszcze dwa smartfony, by mieć punkt odniesienia i by można było porównać zdjęcia

Pierwszym z nich jest vivo X70 Pro+, z którego korzystam na co dzień i Sony Xperia I IV, która akurat trafiła na testowe biurko. Tak, wiem, że każdy można zaliczyć do innego segmentu i każdy ma inną cenę, ale to też może pokazać ciekawe zależności. Nie jest to żaden „ślepy test”, więc zdjęcia są odpowiednio podpisane, by ułatwić ocenę.

Przedni aparat (czy aparaty) w Huawei nova 10 Pro radzi sobie bardzo dobrze, ale też nie daje takich efektów żebym zbierał szczękę z podłogi. Domyślnie aparat uruchamia się w 0,8x, a do wyboru są jeszcze dwa tryby – szerokokątny i dwukrotne przybliżenie. Można też ustawić ręcznie inne wartości, nawet do 5x. I tu właśnie to dwukrotne przybliżenie paradoksalnie jest funkcją, która wzbudza największe zaskoczenie, a nie to jak dużo obiektów możemy zmieścić w szerokim kadrze. Szeroki kąt nie jest aż taki szeroki, bo to tylko 100 stopni, a różnica między szerokokątnym, a 0,8x jest minimalna. Z tym 2x chodzi o to, że możemy zrobić sobie portretowe zdjęcie z dobrym rozmyciem w sytuacji, gdy nie mamy przyjaciół ( ͡° ͜ʖ ͡°). Albo mamy długą rękę. A tak już zupełnie poważnie, efekty są lepsze niż się spodziewałem, o ile mamy dobre warunki oświetleniowe. Wystarczy odrobinę sztucznego światła, by zdjęcie straciło na szczegółowości. Jedynym zastosowaniem jakie widzę w przypadku tego trybu to robienie zdjęć słuchawek, by pokazać jak wyglądają w uchu. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.


A jak aparat z tyłu? W porządku. Tu obowiązuje ta sama zasada co w przypadku przedniego aparatu jak i innych smartfonów ze średniej półki. Im mniej naturalnego światła tym gorzej. Główny moduł ma 50 Mpix, szerokokątny ma 8 Mpix i wsadzili tam jeszcze 2 megapiksele do głębi ostrości. Jak dla mnie to zestaw ze smartfonów, które kosztują o połowę mniej. Na szczęście nie okrojono go z nagrywania w 4K tak jak chociażby POCO X4 Pro 5G. Jakość zdjęć możecie ocenić sami poniżej. Jak dla mnie jest to wszystko na zadowalającym poziomie, ale od aparatu w smartfonie za 2999 złotych wymagam więcej i spodziewałbym się więcej. Tu sensownie można korzystać z dwukrotnego przybliżenia. Mocno brakuje optycznej stabilizacji obrazu i irytuje fakt, że różnica w kolorach na zdjęciach z różnych obiektywów jest tak widoczna. Ja poważnie robiłem te zdjęcia zaraz po sobie.

Zdjęcia normalne i z przybliżeniem 2x


Podczas nagrywania filmów przednią kamerą też możemy korzystać z tych samych trybów co w przypadku zdjęć. Filmy maksymalnie mogą być w 4K i 30 klatkach, a gdy chcemy 60 klatek na sekundę, to musimy wybrać rozdzielczość Full HD. Możemy wykorzystać rozszerzone proporcje ekranu, czyli 21:9 (takie też proporcje ustawiają się w trybie vlogowania), ale z jakichś powodów 16:9 w Full HD jest zalecane.

Co jeszcze z tym Huawei nova 10 Pro?

Patrząc na novę 10 Pro widzę tu przynajmniej dwa smartfony i być może jeden będzie dla was zaskoczeniem. Ja widzę tu troche Huawei Mate 40 Pro i oczywiście poprzednika, czyli Huawei nova 9. Ten pierwszy przypomina mi się od razu jak patrzę na zakrzywiony ekran, tiktakowe wycięcie na aparaty czy taki detal jak przycisk zasilania z czerwonym akcentem. Drugi zaś to przede wszystkim tylna obudowa, która jest matowa i lekko chropowata. Praktyczna, charakterystyczna, ale też czasami śliska. Smartfon jest zrobiony porządnie i nie można odmówić mu wzorowego spasowania, mimo tego, że nie ma tu aż tak dobrych materiałów jak we flagowcach.

No dobra, widzę tu jeszcze trzeci smartfon, bo jest przecież Huawei nova 10, czyli o 5 stówek tańszy model bez „Pro” w nazwie. Wygląda niemal identycznie, ale jest trochę mniejszy, sporo lżejszy (168 g!), nie ma drugiego aparatu z przodu, a bateria zamiast 4500 ma 4000 mAh.


Na swój sposób przyciąga wzrok, choć dla mnie najsłabszym punktem jest wyspa z aparatami, zarówno pod względem wizualnym jak i funkcjonalnym. Jest podwójnie wystająca, co sprawia, że smartfon majda się od byle kaszlnięcia i ogólnie psuje ogólny efekt smukłości. Trzeba też lubić złote akcenty, które totalnie nie są w moim stylu, ale i tak robią co mają robić, bo usłyszałem już od kilku osób, że wyglądają pięknie. No i jeszcze te napisy z oznaczeniami, które są totalnie niepotrzebne i kojarzą się bardziej z „taniością”. Nie zrozumcie mnie źle, można tam coś napisać, ale jeżeli ma to potwierdzenie w realu, tak jak było np. z Leicą. A tu, jest złoto i na pewno nie skromnie.

Huawei nova 10 Pro ma tylko 7,9 mm grubości, nie licząc oczywiście aparatu. I serio, czuję się jakbym trzymał w rękach mocno odchudzoną wersję Mate’a 40 Pro

Wyświetlacz to coś czego nowa nova nie może się wstydzić. Mamy tu 6,78-calowy OLED o bardzo dobrych parametrach i równych ramkach. Nie brakuje wsparcia dla HDR, jest odświeżanie 120 Hz i wysokiej rozdzielczości. Ale z drugiej strony jest to niemal ta sama matryca co w modelu nova 9 Pro, który pojawił się we wrześniu 2021 roku. To trochę pokazuje, że Huawei miesza różnymi komponentami, by na końcu zrobić z tego smartfon. Szczerze? Trochę żałuję, że nie zostawili formy z nova 9, smartfonu, który był lżejszy i jeszcze smuklejszy. W ustawieniach znajdziemy tryb ochrony wzroku, tryb e-książki czy możliwość ręcznego ustawienia temperatury barwowej. Można też określić czy rozdzielczość ma być stała czy dynamicznie dostosowana, podobnie jak z częstotliwością odświeżania.

Huawei nova 10 Pro
Huawei nova 10 Pro

Huawei nova 10 Pro na naszym rynku działa pod kontrolą EMUI 12.1, a nie HarmonyOS. W jednym jak i drugim przypadku nasze usługi, aplikacje czy inne elementy systemu wykorzystują HMS, czyli Huawei Mobile Services. Tak, nie ma usług Google, ale im częściej używam smartfonów Huawei, tym mniej mi tych usług brakuje. Receptą na brak Google jest aplikacja Gspace, która jest jedną z pierwszych aplikacji instalowanych przeze mnie na smartfonach Huawei. Pokrótce trochę oszukuje i podmienia nazwę smartfonu na inną, dlatego sprawdzając zalogowane urządzenia na koncie Google, zamiast Huawei nova 10 Pro możemy zobaczyć np. Huawei 8X. Tak jak w moim przypadku.

Poprzez aplikację możemy zainstalować wszystkie najpotrzebniejsze aplikacje jak Zdjęcia Google, Google Keep, YouTube, Mapy, Gmaila, Dysk Google czy Dokumenty Google, ale można tam też znaleźć inne apki jak Facebook, Uber, Instagram czy nawet Orlen Vitay i Hebe. W chwili korzystania z Gspace na nova 10 Pro było tam 37 aplikacji i ich liczba się sukcesywnie powiększa, bo wiem, że np. na nova 9 było ich mniej. Wszystko działa „z palca”, choć czasami trzeba poczekać z 2-3 sekundy aż aplikacja się włączy. Nie zauważyłem tam Kalendarza Google, więc trzeba wspomóc się wersją przeglądarkową i na pewno nie działa asystent głosowy i Android Auto. Tego ostatniego akurat nie używam, więc nie czuję straty, ale wiem, że są osoby, którym tego brakuje.


Poinstalowałem co potrzebuję i sporo rzeczy pokrywało się z tym, o czym pisałem przy okazji recenzji Huawei P50 Pro i Huawei nova 9. Doszło kilka aplikacji i coraz więcej się ich pojawia w AppGallery (np. Revolut z integracją HMS), a nawet jeśli jakiejś tam nie ma, można ją zainstalować z pliku apk. Akurat wyszukiwarka Petal jest tak „inteligentna”, że sama podpowiada, że jakąś aplikację można znaleźć bezpośrednio w sklepie albo pobrać i zainstalować z pliku. Miałem też raz tak przy okazji aplikacji OneDrive, że pobrałem jakąś wersję, która nie działała (po włączeniu był tylko biały ekran), ale pobrałem jeszcze raz, inną wersję i już bez problemu poszło.

EMUI 12 jest już dojrzałą i dobrze działającą nakładką, ale strasznie nie podoba mi się to, że na siłę wciskane są w niej aplikacje, których niekoniecznie potrzebujemy. Są już domyślnie porobione różne foldery z proponowanymi aplikacjami wśród których na nova 10 Pro znalazło się nawet gadu-gadu czy mBank. Na szczęście to tylko skróty, które nie zajmują pamięci i można je kilkoma kliknięciami usunąć. Ogólnie mam wrażenie, że musimy poświęcić trochę więcej czasu niż zazwyczaj, by poustawiać wszystko pod siebie, ale jak już to zrobimy, to ze smartfonu będzie korzystało się bardzo przyjemnie.

Huawei nova 10 Pro
Huawei nova 10 Pro

Huawei ma swoje usługi i aplikacje, które składają się na naprawdę rozbudowany ekosystem. Wygląda i działa to znacznie lepiej niż jeszcze przed rokiem, a mając kilka urządzeń Huawei jak np. smartfon, laptop i słuchawki możemy je w funkcjonalny sposób połączyć ze sobą. Mamy Huawei Share i Super Device, co znacznie to ułatwia. Możemy szybko łączyć akcesoria, przerzucać pliki w locie czy wykorzystać tablet jako dodatkowy ekran.

Nadal jednak smartfonem nie można tak swobodnie płacić jak normalnym Androidem, ale można to robić przez aplikację Curve. Nie podłączymy też do niego smartwatcha z Wear OS czy nie wyszukamy głosowo adresu w mapach, bo asystent głosowy Celia jeszcze nie ogarnia tak bardzo jak powinien. Przykładowo, chciałem wyszukać „Kielce, Targowa”, a w wynikach dostałem jakiejś miejsca w… Amsterdamie.

Nowy smartfon, „stary” procesor

W Huawei nova 10 Pro mamy procesor Snapdragon 778G, a zatem układ z połowy 2021 roku, który był też w dwóch poprzednich smartfonach, czyli nova 9 i nova 9 Pro. Trochę słabo, że przy nowszym smartfonie nie nastąpił upgrade. Nie chcę tu brnąć w żadne teorie, ale być może wszystko kręci się wokół sankcji i 5G. Zastosowany tutaj Snap nie obsługuje 5G i myślę, że w przypadku smartfonu w 2022 roku od kluczowego producenta możemy określić go jako przestarzałym.

Huawei nova 10 Pro
Huawei nova 10 Pro

Ale jak widzę, co potrafi ten smartfon, jak radzi sobie z zadaniami i jak płynnie działa, to sądzę, że wcale lepszego procesora nie potrzebuje. Tym bardziej, że na płynność działania spory wpływ ma szybka pamięć (nie mam pewności czy to UFS 2.2 czy 3.1) i ekran z odświeżaniem 120 Hz. A prędzej dwa razy zmienimy smartfon niż w pełni wykorzystamy możliwości 5G. Huawei nova 10 Pro obsługuje Wi-Fi 6, ma NFC, Bluetooth 5.2 i oczywiście GPS. W teście prędkości wyciągnął 540 Mbps podczas pobierania i 62 Mbps przy wysyłaniu danych na łączu 600/60 Mbps.

Telefon ma głośniki stereo, które radzą sobie przeciętnie i mam wrażenie, że miałem do czynienia z tańszymi smartfonami, które grały lepiej. Tu przy niektórych dynamiczniejszych utworach dźwięk mocno się zlewa, a niskie tony brzmią trochę tak jakby ktoś walił młotkiem w metalowy stół. Przy spokojniejszych utworach, bez wokalu i na połowie głośności, gdy puszczamy sobie coś w tle, np. podczas pracy, jest w porządku. Wspomnę też, że w zestawie nie ma słuchawek, a smartfon nie ma mini jacka, co akurat dla mnie, w dzisiejszych czasach, nie jest minusem.

Podsumować trzeba

Tak, trzeba podsumować i wcale nie jest to proste zadanie. Jak wspomniałem na początku, nie wyrobiłem sobie jednoznacznego zdania o tym smartfonie, co zdarza mi się wyjątkowo rzadko. I co ciekawe, wcale nie opiera się to o to, że smartfon nie ma Google’a czy 5G. Sądzę, że powinien być lepszy, bo kosztuje sporo więcej niż poprzednik, a ja podczas testów nie odczułem tego, że te dorzucone 700 złotych dają jakąkolwiek przewagę. Absolutnie nie i jestem pewien, że mając obok siebie nową i starą novę, nie wiedząc ile obydwa smartfony kosztują, nikt nie odczuje różnicy w działaniu. Choćby najdrobniejszej, a sporo kasy zostanie w kieszeni.

Wiem, że to recenzja Huawei nova 10 Pro, ale do mnie bardziej przemawia Huawei nova 9, mimo tego, że to ubiegłoroczny telefon

Tu dostajemy trochę lepszy aparat z przodu z większymi możliwościami i jak widać było po moim egzemplarzu, niekoniecznie działające turbodoładowanie akumulatora. Huawei nova 10 Pro ma też design, który jest w pewnym sensie rozwinięciem tego co w dziewiątce, ale nie każdemu podpasuje. Poza tym, jak na smartfon za trójkę jest sporo braków jak przede wszystkim brak optycznej stabilizacji obrazu, standardu bezprzewodowego ładowania czy odporności na zalania. To mocne trzy powody. by kręcić nosem. Coś czuję, że Huawei trochę przespał ten model i mógł lepiej się do niego przyłożyć.

Na początku dałem siódemkę w Galaktykomierzu, ale potem stwierdziłem, że na to nie zasługuje, bo siódemkę miała też nova 9, co było naprawdę uzasadnioną oceną. Z racji tego, że nie ma „połówek”, pozostaje tylko albo i aż szóstka.

W recenzji pojawił się link w ramach kampanii Ceneo

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *